Hao objął dziewczynę ręką przytulając do siebie.
-Uznałbym to za niepokojące gdyby obecność tak pięknej kobiety nie sprawiała mi przyjemności...
Chłopak dał jej jeszcze małego całusa w czoło i ręką przeczesywał jej włosy. Bliskość Dowódcy Buntowników miała podwójne zalety. Po pierwsze: była po prostu cudowną kobietą a po drugie: dobrze to wpłynie gdy wejdzie do Espady. Hao jednak nie rozmyślał teraz nad przyszłością i ewentualnymi korzyściami z tej bliskiej znajomości. Obchodziła go teraz tylko ta Shinigami leżąca obok niego na trawie w środku nocy.
Offline
Bliskość Hao nie miała dla Amayi większego znaczenia względem kontaktów między poszczególnymi rasami. Emocjonalnie też nie była bardzo przywiązała, chociaż skłamałaby mówiąc, że to spotkanie nie sprawiło jej przyjemności. Hao zainteresował ją, i zdecydowanie chętnie by się z nim spotkała jeszcze raz, chociaż ona niestety nie jest stworzona do stałych związków, a już na pewno nie długotrwałych. A przynajmniej jeszcze nikt nie udowodnił jej, że jest jej przywiązania wart.
-Niektórzy pewnie mnie szukali wieczorem... Też bym chciała żyć tak beztrosko, przed nikim nie odpowiadać.
Offline
Hao uśmiechnął się miło.
-Wcale nie żyję tak beztrosko... Mam 3 braci za których odpowiadam, Kurobinę i pewne zadanie... Powierzone mi przez człowieka, który odnalazł we mnie duszę a nie potwora...
Hao pogrążył się w wspomnieniach swojego wieloletniego treningu i nauki z Micahem - Vasto Lorde, który go ocalił i dał nowe życie.
Otrząsnął się po paru minutach i zamrugał parę razy oczami.
-Tak... Wybacz, takie gadanie starego człowieka...
Offline
-Już ci mówiłam, że nie jesteś stary. - Amaya trącnęła Hao po przyjacielsku w ramię i podniosła się do siedzenia. - Chyba, że tak się czujesz. A już na pewno nie jesteś potworem, bo przecież gdybyś był, to miałbyś dzisiaj problem zamiast przyjemności.
Cały czas uśmiechnięta, przesuwała powoli dłonią po trawie, aby czuć to przyjemne łaskotanie różnych roślinek.
-A mam nadzieję, że twoje zadanie nie ma nic wspólnego z pozbywaniem się buntowników, bo gdyby tak było, to będę zmuszona wyzbyć się sympatii do ciebie, a nie chcę tego.
Offline
Hao zaśmiał się lekko. Też usiadł podciągając do siebie nogi i siadając po turecku.
-Nic a nic... Nie interesują mnie wewnętrzne konflikty Shinigami. Gdybym miał jakieś złe zamiary względem buntowników raczej nie przystawiałbym się tak bardzo do ich przywódczyni, prawda?
Hao uśmiechał się miło do dziewczyny. Przypomniał sobie ze jeszcze nie skończyli wina a szkoda by się zmarnowało. Sięgnął więc za siebie i pochwycił butelkę wraz z małymi czarkami. Napełnił je i podał jedną Amayi.
-Może jeszcze kropelkę? -spytał prowokacyjnie. Napił się małego łyczka po czym kontynuował. -Moje zadanie... Chcę by każdy uświadomił sobie że tak jak żyją źli Shinigami, Quincy, Bounto, Fullbringerzy tak samo mogą istnieć Puści którzy nie są tylko bezmyślnymi bestiami... Nie chcę by więcej szufladkowano mnie albo kogokolwiek z mojej rodziny... Nie pozwolę na to...
Hao dokończy czarkę wina wypijając resztę duszkiem. Chłopak naprawdę nie cierpiał tego że za każdym razem jak gdzieś się pojawiał ktoś próbował go zabić, że nawet najwięksi wrogowie w jego obecności łączyli siły i stawali przeciw niemu ramie w ramię (co jest dość poetyckie z ich punktu widzenia). Taaak... Hao nienawidził segregacji gatunkowej.
Offline
Segregacja gatunkowa nie była do końca w porządku również z punktu widzenia Amayi, dlatego starała się w każdej rasie znaleźć dobrego sojusznika. I tu nie chodzi o to, żeby mieć pomoc w przypadku ataku Seireitei (chociaż to też jeden z pozytywnych aspektów), ale o to, żeby nikt nie był atakowany bez przyczyny, żeby powstrzymać buntowników przed bezsensownymi zabójstwami. Oczywiście, ona sama szczerze nie cierpi quincych, ale gdy usłyszała, że jej podopieczni wyrzynają ich dla zabawy, miała ochotę ich pobić, zabić, zakopać, odkopać i jeszcze raz pobić.
-Kropelkę? - Amaya przechyliła głowę na bok. - Taaak, kropelkę.
Jutro na pewno będzie jej pękała głowa.
Offline
Hao dolał sobie i dziewczynie jeszcze po jednej czarce wina. Butelka była już pusta i Hao schował ją do Kimona by nie niszczyć środowiska odpadkami.
-No to byłoby na tyle jeśli chodzi o dzisiejsze picie... -powiedział bawiąc się winem w czarce. -Za co wypijemy ostatni toast, Amayo?
Hao postanowił oddać jej przywilej wyboru za co wypiją ostatnią porcję wina. Bądź co bądź nakazywało mu tak jego poczucie dobrego wychowania.
Offline
-Proponuję za życie po śmierci, które bywa ciekawsze niż to przed.
Amaya przysunęła w jego stronę swoją czarkę, aby stuknąć nimi o siebie, jak to się czasem robi z kieliszkami podczas toastów.
Wpadła na tysiąc innych rzeczy, które można by uczcić w tym jakże pięknym momencie, ale dla tego cudownego wina ten wydał jej się najbardziej odpowiedni, i najbardziej neutralny. Później, powoli wysączyła zawartość swojej czarki upajając się tą chwilą, która nieuchronnie dążyła ku końcowi od momentu opróżnienia butelki.
-Zaraz muszę wracać. - mruknęła niechętnie.
Offline
Hao także powoli opróżnił czarkę po stuknięciu się z Amayą.
-Słusznie... Za życie po życiu.
Podobał mu się ten toast. Był prosty i prawdziwy, taki za który chętnie pije się tak stare i dobre wino. Powoli przechylając czarkę rozkoszował się smakiem wytwornego trunku.
Słysząc ostatni słowa dziewczyny powoli wstał.
-Tak... Na mnie też już czas. Zanim jednak się rozstaniemy czy pozwolisz mi, miła, że odprowadzę cię do twego domu i... -powiedział wkładając jedną rękę do rękawa i wyjmując z niego czarną różę. -...przyjmiesz ode mnie ten kwiat jako obietnicę przyszłego spotkania?
Hao wyciągnął do niej rękę w półukłonie by pomoc Amayi wstać (i potrzymać ją chwilę za rękę) trzymając różę między palcem wskazującym a środkowym.
Offline
Czarna róża? Można by zastanawiać się nad symboliką tego koloru kwiatu, gdy żółty jest symbolem zazdrości, a czerwony - miłości, lecz jest on chyba na tyle rzadki, że jako takiej symboliki nie posiada.
-Pozwól że zapytam... nosisz sobie ot tak, dla przyjemności, czarne róże w rękawach? Dziwne, ale piękne.
Amaya dopiła resztkę wina i wstała, korzystając z pomocy Hao poprzez chwycenie jego wyciągniętej ręki.
-Skoro chcesz mnie odprowadzić, to chyba nie jestem w stanie ci zabronić?
Offline
Hao pomógł Amayi wstać. Słysząc je pytanie zaśmiał się lekko i uśmiechnął do dziewczyny.
-Nigdy nie wiadomo kiedy spotka się kogoś tak wyjątkowego jak najrzadszy gatunek tego kwiatu...
Następnie wskazał ręką drogę przed nimi.
-Czuję się zaszczycony. Prowadź zatem...
Hao jednakże zatrzymał sie na chwile po czym odezwał się.
-Hmmm przywódca przywódcą ale raczej widok ciebie z Arrancarem może sprawić ze będziesz miała kłopoty... Więc może jednak wróć sama... Jak mówiłaś jak damy sobie wszystko od razu możemy się sobą szybko znudzić... Do zobaczenia, Amayo...
Następnie oddalił się z Kurobiną za pomocą Sonido.
Edit: Sorry ze edytuję ale tak długo nie odpisywałaś...
Ostatnio edytowany przez Hao Asakura (2012-11-07 19:02:02)
Offline
Chinatsa przechadzała się pomiędzy łąkami i polami pełnymi kwiatów i różnej maści leśnych stworzeń. Wiatr tutaj był tak mocny, że wydawało się jakby miał zaraz porwać każdy płatek kwiatów, jednak nadawał temu miejscu całkiem spokojny wyraz. Rozglądając się wokół dziewczyna poczuła że coś otarło się o jej nogi a gdy spojrzała w dół zauważyła brązowego zająca.
- Cześć zajączku!
Uśmiechając się pogładziła jego puszyste futerko a ten w zamian poruszył noskiem i skacząc w tylko sobie znanym kierunku znikł pomiędzy wysokimi trawami.
Wyciągając ręce w stronę nieba dziewczyna okręciła się kilka razy z radosnym uśmiechem na ustach. W takich chwilach czuła się zupełnie wolna od wszelkich zmartwień. Po chwili rozkładając ręce opadła na ziemię i zaczęła wpatrywać się w chmury płynące po niebie. Wydawało się jej że słyszy gdzieś w oddali głosy, jednak doszła do wniosku, że to całkiem możliwe że ktoś tu jeszcze jest, skoro miejsce jest tak bajecznie piękne.
Offline
W okolicy pojawiła się garganta była ona otwarta dość długo kiedy po chwili wyszedł z niej pusty był to Rafael, ubrany był on jak zwykle w szare kiono, drewniane klapki, szare skarpetki i dobre parę metrów bandaża owiniętego wokół siebie. Dość szybko wyczuł że w pobliżu ktoś wyglądało mu to na reiatsu shinigami ale i tak poszedł to sprawdzić. Szedł normalnie w kierunku tego reiatsu kiedy zobaczył jakąś dziewczynę leżącą sobie na ziemi jak gdyby nigdy nic. Nie wydawała mu się groźna więc powoli zaczął podchodzić pomyślał że może należy do tej wąskiej grupy która na sam widok nie rzuci się na niego. Podchodził i po chwili powiedział dziwny głosem wydobywającym się z pod maski dość głośno co mogło przestraszyć dziewczynę.
-Witam panią !
Offline
Chinatsa leżąc i wpatrując się w niebo, usłyszała jak ktoś nadchodzi. Nie zwróciła na to większej uwagi. Mogły to być kroki któregoś z buntowników lub jakiejś leśnej zwierzyny. Od tych drugich aż się tu roiło. Od czasu gdy tu sobie spokojnie leżała, zdążyła już naliczyć trzy wesoło kicające zające. Kiedy jednak kroki wyraźnie zbliżały się w jej stronę otworzyła jedno oko.
- To ty Hoffman? Mówiłam ci, żebyś... - kiedy jednak usłyszała dziwnie stłumiony głos nie należący do nikogo kogo znała podniosła się by spojrzeć na przybysza.
Kiedy jej wzrok padł na wysoką postać z białą maską na twarzy wstała szybko i odskakując na kilka kroków chwyciła lekko przyczepioną do boku katanę.
Niebezpieczeństwo?
- Ee... umm... W... witam... Pana... - zająknęła się i lekko pochyliła głowę zastanawiając się, co powinna teraz zrobić.
Offline
Hoffman śledząc Chinatsę od jakiegoś czasu, martwił się o jej bezpieczeństwo. Była bowiem jeszcze bardzo słaba jako buntownik, a do jego obowiązków należała ochrona jej. Mimo to, nie zbliżał się na odległość bliższą niż pół kilometra. Jednak kiedy Chinatsa stanęła w miejscu, Hoffman zbliżył sie nieco, przynajmniej na tyle aby mieć ją w zasięgu wzroku. Widząc ją na polu, jak się zachowuje, uśmiechnął się miło do siebie i obserwował ją po czym po chwili spuścił z oczu. Nie chciał być niemiły zbytnim przyglądaniem się mimo, iż prawdopodobnie dziewczyna nie wiedziała o jego obecności. Siedząc tak Hoffman na jednej z gałęzi gęstego drzewa, zaczął rozmyślać nad różnymi rzeczami. Niedługo potem jego myśli przerwała osoba, która zbliżała się do Chinatsy. Widząc ją był już w zupełnej gotowości do szybkiego przemieszczenia się.
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline