Ayame spacerowała sobie po obrzeżach Tokyo. Z dala od gwaru i powietrza przesiąkniętego zapachem spalin, szybkiego jedzenia i ludzkich ciał. Tam nawet śnieg zamiast białego wydawał się być szarawy. I gdzieniegdzie żółty. Obserwowała wysokie budynki biurowe zastanawiając się nad monotonnością życia takiego typowego człowieka. Cieszyła się, że "typowy człowiek" nie może jej zauważyć, usłyszeć ani poczuć jej dotyku. Tak, czasami było to niezłym wrzodem na dupie zwłaszcza gdy czuła się samotna. Jednak teraz było jej to na rękę.
Offline
Dziewczyna po jakimś czasie spaceru usłyszała dźwięk otwieranej garganty.
-Jak ja kocham to cudeńko, nie wierzę, że sam je zrobiłem.
Powiedziała postać, szedł spokojnie w stronę dziwnie znajomej mu osoby.
-Gdzieś ją widziałem... Tak... To da buntowniczka... Pojawiła się na chwilę na małej imprezce w ruinach zamku.
Mówił do siebie, szedł trochę szybciej, nie miał zamiaru zrobić jej krzywdy ale chciał żeby to lepiej wyglądało, wyczuł reiatsu dziewczyny i stwierdził, że musi lekko ograniczyć swoje reiatsu aby jej nie sparaliżować. (wyczuwasz około 9500 reiatsu bo przy 9600 bym cię paraliżował) Nic nie mówił czekał aż dziewczyna się odwróci, szedł jednak na tyle cicho, że sam nie słyszał swoich kroków, był wprawiony w cichym przemieszczaniu.
Offline
Ayame przystanęła. Kark ją dziwnie mrowił. Potarła go ze zmieszaniem i zastanawiała co jest nie tak. Gdyby działo się coś poważniejszego wtedy Nagai by ją powiadomiła.
Nagai...?
Wszystko w porządku, idź dalej jakby nigdy nic.
Ayame zastosowała się do tego jednak nieco zwiększyła prędkość swojego kroku. Prawie niezauważalnie ale to tempo dodawało jej nieco otuchy i łatwiej jej było przejść w bieg. Potrząsnęła głową próbując pozbyć się dziwnego wrażenia. Na wszelki wypadek zasłoniła twarz maską. O ironio, a dopiero co cieszyła się z tego, że nikt jej nie widzi.
Offline
Patariko widząc niepewność dziewczyny rzucił się sprintem i zrobił wokół niej kółko zostawiając tylko ślady stóp na śniegu, był za szybki by dziewczyna go zobaczyła.
-Ayame, kojarzysz mnie?
Zapytał chłopak stojąc znowu za Ayame. Był gotowy na ewentualny atak przez podejście z zaskoczenia i straszenie dziewczyny.
Offline
Ayame wybuchła.
-Jak mam Cię do cholery kojarzyć? Po rozmiarze buta?!
Był szybki. Stanowczo za szybki. I znał jej imię. Albo znał ją, albo kogoś kto ją zna. Głosu wcale nie poznała, jedyne co dane jej było wywnioskować, że to mężczyzna. Zrobiła nawet szybki przegląd poznanych mężczyzn.
Hoffman stanowczo nie, Hao też nie, Nagashi również nie, Nassanel? Nie... Cholera...
Odwróciła się szybko. Jednak nie czuła potrzeby wyciągania broni. Gdyby chciał zabić, to dawno by to zrobił.
Offline
Patariko STAŁ patrząc. na Ayame, patrzył na nią spokojnie.
-Impreza na, której się na chwilę pojawiłaś, ruiny zamku, Ja, Hao, Amaya, Chinatsa, Enquil.
Powiedział, jego biały dres prawie zlewał się z otoczeniem przez spore ilości śniegu.
-Strzelaj w imie.
Powiedział dość miłym głosem.
Offline
-Czekaj, to Ty jesteś... Przy-ja-cie-lem Chinatsy?
Mało nie powiedziała chłopakiem. Nie rozeznała się w sprawie jak jest między nimi. Wolała się nie wtrącać, w końcu nie jej interes. Zmarszczyła brwi i ściągnęła maskę z twarzy. Obejrzała go od stóp do głów i zachichotała.
-Biały ninja...
Potrząsnęła głową i przybrała miły lecz nieco niecierpliwy uśmiech.
-Patariko jak mniemam... Również korzystasz z uroków terenu czy zaczepiłeś mnie w konkretnej sprawie?
Podeszła do niego i przystanęła w odległości paru kroków. Z zaciekawieniem studiowała jego oczy... W końcu oczy zwierciadłem duszy...
Offline
-Tak ja jestem chłopakiem Chinatsy.
Zaśmiał się życzliwie Patariko.
-W zasadzie? Po pewnym nie miłym wydarzeniu w Pałacu postanowiłem sobie pospacerować, poczułem Twoje reiatsu więc szybko Cię znalazłem.
W oczach chłopaka bez względu na to jak ciepłe były by słowa widać tylko pustkę, żal i chęć zemsty. Po chwili uświadomił sobie co dziewczyna powiedziała przed chwilą.
-Jaki tam ninja... Zabójca z krwi i kości, bezlitosna maszyna do zabijania... Patariko, ten który łamie ograniczenia.
Offline
Dziewczyna uniosła brew w niemym zdziwieniu.
-Mam się bać?
Na jej ustach rozlał się zadziorny uśmiech. Zgarnęła grzywkę z oczu i podparła się o boki.
-Do każdego z tym zabijaniem wbijasz czy zaszczycasz tylko nielicznych?
Gdy mówiła oddech jej zamieniał się w bieluśkie obłoczki pary, które zanikały po kilku chwilach. Obserwowała je dopóki nie zniknęły i ponownie zwróciła się do Patariko z nieco pochyloną głową i tajemniczym błyskiem w lodowych oczach. Pochyliła się i porwała nieco śniegu w dłonie. Zaczęła w nich formować idealną kulę.
-To może zobaczymy czy jesteś taki mocny?
Zaśmiała się dźwięcznie i wycelowała w chłopaka.
-No dalej Biały Ninja, zobaczymy na co Cię stać.
Offline
-Tylko nieliczni to słyszą... Cała reszta się o tym przekonuje na własnej skórze.
Powiedział nieco poważniej. Spojrzał na dziewczynę, dzięki swoim umiejętnością skierował śnieg do ręki odrazu uformowany w kulkę, był w końcu Fullbringerem więc miał taką możliwość.
-Panie przodem.
Kiedy tylko dziewczyna rzuciła śniegiem odchyla się lekko w bok po czym rzuca prosto w prawą rękę dziewczyny.
-Mógłbym wymieniać teraz co by było gdyby to była broń, czyli tak, rozcięcie kilku ścięgien i około 5cm mięśni, brak możliwości trzymania broni oraz silny ból, możliwość wykrwawienia.
Mówiąc to miał w rękach już dwie kolejne kulki.
Offline
-Oh, wyluzuj. To śnieg, a my obrzucamy się dla zabawy.
Kolejna kulka w jej dłoni została wycelowana pod nogi Patariko.
-Cały czas nawijasz o zabijaniu i śmierci, wykrwawianiu się, przeciętych mięśniach, ścięgnach... To nudne!
Jeszcze dwie śnieżki... I kolejne. Ayame natarła na Patariko chcąc mu wrzucić trochę śniegu "za kołnierz".
-Przecież umiesz się bawić, życie to nie ciągła walka ze wszystkim co się rusza. Trzeba dostrzegać chociażby najdrobniejszy szczegół... I to taki, który sprawi Ci radość. Wtedy masz powód by się uśmiechnąć nawet w beznadziejnej chwili.
Offline
-Inna sprawa jeśli wtajemniczają Cię w zabijanie zanim zaczniesz chodzić, a potem walczysz z ojcem na ostre bronie.
Powiedział odskakując na 5m w górę w Ayame leciały już dwie śnieżki prosto w tył głowy wpadając "za kołnierz". Dziewczynie tą sztuczkę utrudniał kaptur i kominiarka.
-Jedno z niewielu co mi sprawia przyjemność to dobry przeciwnik... Lub śmierć Shinigami... Oczywiście nie Buntowników.
Mówiąc to opadł miękko na ziemię, nie słychać było nawet kiedy. Szybko uformował kilka kulek które jakby unosiły się obok niego, ciskał nimi po kolei w dziewczynę.
Offline
Ayame próbowała ich unikać.
-No dobra, a jakiś inny temat niż zabijanie?
Zniecierpliwiła się. Cisnęła w niego jeszcze kilka śnieżek po czym otrzepała ręce ze śniegu.
-Zimno tu...
Powiedziała rozcierając dłonie.
Offline
Patariko przestał rzuciać śniegiem, zdjął bluzę i podał ją dziewczynie. orzez chwilę widać było jego mięśnie brzucha, ponieważ został w koszulce widać było też dobrze rozwinięte mięśnie rąk, najbardziej widoczne były jednak blizny.
-Narazie załóż to.
Powiedział i zniknął na chwilę, nie było go dobre 5 minut, kiedy wrócił trzymał sporą ilość patyków, były jednak mokre.
-To teraz osuszyć.
Powiedział i wystawił rękę nad patyki wyciągając z nich wodę, po chwili były suche. Szybko ułożył ognisko po czym je rozpalił.
-Lepiej?
Zapytał spokojnie.
Offline
Dziewczyna pokręciła głową i oddała bluzę Patariko.
-Doceniam to, ale mam na sobie zbroję i ubiór cywilny. A Ty praktycznie nic. Poza tym, przy ogniu zaraz się rozgrzeję.
Obserwowała jak zręcznie wzniecił ogień. Nagle ją naszła pewna myśl.
-Nie wiesz może gdzie jest Chinatsa?
Offline