-Czym ty jestes do kurwy nędzy czego chcesz.
Enquil wstał otrzepał się i ruszył jeszcze raz tym razem gdy Enquil biegł w ostatniej chwili zrobił w ślizg między nogi przeciwnika próbował trafić go w brzuch ja nie jestem słaby ty jesteś słaby !
- I to ty tu zginiesz !
Offline
-Ciekawi mnie twój punkt widzenia. Ale czy widzisz dokładnie?
Powiedział przeciwnik, kiedy Enquil robił wślizg on stał już obok, jednak widać nie dość daleko bo miecz buntownika trafił jego rękę. "Jak to? Zranił mnie? NIE MOŻLIWE!"
-Za to zginiesz.
Burknął znowu i dobył katany.
Offline
przeciwnik zaskoczony takim atakiem poleciał na ścianę.
-Co ty tam pod nosem mruczysz? Modlisz się? hehe
Powiedział i spokojnie ruszył w jego stronę.
Offline
-Bakudou 4: Hainawa łańcuchy poleciały w stronę przeciwnika z zamiarem związania go .
Enquil zaraz po wystrzale biegł do przeciwnika próbował go uderzyć od góry lecz w ostatniej chwili zaatakował go od dołu.
-Nadal sądzisz ze jestem słaby
Siła: 10-1=9
Wytrzymałość: 5
Szybkość: 5
Zręczność: 5
Reiatsu: 2100-90=2010
Hainawa 3
Offline
-Szlag by to.
Krzyknął kiedy łańcuchy go związały, nie mógł się narazie wydostać. Kiedy miech przejechał po jego nodze poprostu padł na kolana, była rozszarpana, wystawała kość.
-Ty śmieciu! Jak mogłeś, jeszcze mi za to zapłacisz! Zoaczysz.
Offline
Enquil podszedł do przeciwnika patrząc mu prosto w oczy powiedział
-Przyszedłem tu odpocząć lecz stanełes mi na drodze wiec zginiesz jak inni
Enquil kopna przeciwnika z całej siły a potem próbował wbić mu w serce miecz.
Offline
Pchnięcie było celne, mężczyzna zaczął pluć krwią.
-Zabił mnie zwykły dzieciak.
Powiedział tylko ostatnim tchnieniem i umarł. Enquil znowu był tu sam. W świątyni znowu było cicho i spokojnie, słońce na zewnątrz już zaszło.
Nagroda: 350exp 3PN 3G
Notka admina: Fabuła dobra, widać poprawę jakości postów, coraz mnie pytań "o co chodzi". Wrażenia pozytywne, oby tak dalej.
Offline
W świątyni otworzyła się garganta z której wyszedł Patariko i Mori Kage.
-To dobre miejsce aby zaczekać.
-Skąd wiesz, że tu przyjdzie?
-Mam takie przeczucie.
Powiedział siadając w ławce, Mori spokojnie usiadł obok.
-Więc zdam się na Twoje przeczucie.
-Dziękuję.
Burknął nieco oschle wyjmując papierosy, oboje zaczęli palić w milczeniu.
Offline
Amaya wskoczyła do świątyni chroniąc się przed deszczem. Zła była, bo szata zdążyła jej niemal całkiem zamoknąć. Zaklinała tak sobie pod nosem (to nic, że właśnie wchodziła do świątyni) ale nagle przestała się denerwować, gdy zauważyła fullbringera i pustego palących sobie beztrosko papieroski.
-O cholercia, ale mi się trafiło... - mruknęła.
Offline
Patariko spostrzegł kobietę.
"To chyba ona, prawda?"
"Tak, zdecydowanie, reiatsu buntowników na wysokim poziomie, lekko zmodyfikowane przez reiatsu pustch. W skrócie Vizard, buntownik, dowódca"
Patariko wstał, widząc, że mori siedzi złapał go za ubrania i podniósł.
-Witam, pani Amayo. Nazywam się Patariko, to jest Mori Kage, wysokiej klasy Arrancar.
Mori ukłonił się lekko.
-Miło mi
-Muszę z Panią porozmawiać. Zgodzi się Pani?
Mówił spokojnie, obaj obserwowali dokładnie każdy ruch kobiety, byli gotowi nawet na walkę. W końcu Patariko jest z rasy wrogiej buntowniką.
Offline
Amaya spojrzała na nich podejrzliwie.
-Dobrze, że porozmawiać. - w końcu mogliby chcieć ją sprać. A rozmowa to w gruncie rzeczy jej ulubiona rzecz, można załatwić dużo spraw i się przy tym nie spocić, ani tym bardziej nie pobrudzić się krwią.
-Chyba, że chcecie mnie porwać, bo jak tak, to będę się bronić.
Nie wyjmowała miecza, nie widziała na razie takiej potrzeby. Głupota, ona chyba jest najbardziej pokojowo nastawioną osobą do wszystkich bez wyjątków.
Offline
Patariko spojrzał na kobietę.
-Porwać? Dowódcę buntowników? W zasadzie...
Powiedział z uśmiechem.
-To nie było by problemem.
Dodał.
-Ale nie dziś.
Dokończył po chwili.
-Chodzi mi o sojusz z buntownikami. Wiem, że jestem Fullbringerem więc wrogiem, jednak denerwują mnie Ci wszyscy "pobratyńcy" sprzymierzający się z prawdziwym złem. Jestem założycielem organizacji Yami no Shisha będącej wsparciem dla was. W moich szeregach są między innymi pusty Rafael, buntownik Enquil oraz mam zamiar zwerbować buntownika Nassanaela. Co pani na ten sojusz? Bo wiem, że wielu waszych ludzi by nas zabiło.
Offline
-Buntownicy?
Ciekawa musi być to organizacja, skoro zrzesza tak różne osoby i rasy.
-Jeśli moi ludzie są w waszych szeregach, to nie mogę być waszym wrogiem.
To dość interesująca sprawa. Trzeba się liczyć z tym, że za rządów Amayi będzie zdecydowanie więcej sojuszów niż wojen i wrogów, ale każda ilość sprzymierzeńców przyda się, gdy przyjdzie pora na bitwy z Soul Society. Dodatkowo, wrogowie nie dostarczają nic pożytecznego, a tak to przynajmniej niektórzy buntownicy będą zmuszeni uczyć się pokory...
-Potrzebuję znać cele waszej organizacji, inne grupy, z którymi macie zamiar się sprzymierzyć oraz warunki sojuszu.
Amaya zorientowała się, że jednak trafiło jej się niezłe miejsce. Nie dość, że na nią nie pada, to jeszcze uzyska sprzymierzeńców!
Offline