Dziwna, mroczna uliczka. Nikt się tam nie zapuszcza, chyba, że w poszukiwaniu kłopotów. Większość ludzi szepcze między sobą, iż w tej ulicy grasuje potężny Duch. Tak naprawdę jest tam kilku Pustych, którzy swoimi sztuczkami zwabiają niewinne Dusze by je po prostu pożreć. Zazwyczaj jest tak, że toczą zaciekłe walki między sobą w celu zajęcia sobie lepszego miejsca na polowanie. W ten sposób miejscem tym rządzą coraz to potężniejsze Hollowy
Offline
Amaya przechadzała się niespokojnym krokiem po tej ulicy, którą głupi ludzie uważali za nawiedzoną. Proste, byli tu puści, jednak dziewczyna wcale nie spodziewała się ich tu spotkać. Z pewnością znaleźli sobie teraz jakieś inne miejsce. Teraz, gdy wszystko się już zaczęło. Amaya nie mogła usiedzieć w miejscu, musiała opuścić kryjówkę, mimo usilnych prób niektórych osób, aby ją zatrzymać w środku. Zrozumiałe, nie chcieli stracić drugiego przywódcy w tak krótkim czasie, ale to w końcu ona wydała rozkazy i powinna je poczuć na własnej skórze. Bo co to za dowodzący, który chowa się i nie działa? Ona nie wątpiła w swoje siły. Da sobie radę. A decyzja co do pomocy espady okaże się dobrą.
Offline
Kiedy Amaya tak biegła ulicą ktoś nagle staną przed nią.
-Tu się kończy twoja droga.
Powiedział dość niski, starszy mężczyzna.
-Czas na śmierć poni dowódco.
Dokończył a w jego ręku pojawił się łuk praktycznie z nikąd. Naciągnął cięciwę gdzie pojawiła się strzała czekał jednak na odpowiedni moment.
Offline
-Że co proszę? - mruknęła zaskoczona dziewczyna. Łuk, a więc quincy. W dodatku śmierdzi na odległość, więc na sto procent quincy. Tylko co łucznik ma do przywódczyni buntowników podczas gdy toczy się wojna między nimi a Soul Society? I jeszcze grozi jej śmiercią? Coś tu zdecydowanie śmierdzi, i to nie tylko sam facet. Dziewczyna miała tylko nadzieję, że podczas jej nieobecności w kryjówce nic się tam nie stanie. Z jej wiadomości wynikało, że łuczników nie ma w Tokio tak wiele, by mogli zaatakować buntowników i zaszkodzić im, nawet przy obecnym ich podziale (znaczy bez Hoffmana i jego pomagierów).
Amaya chyba będzie musiała walczyć. To dopiero jest rzecz, której nie lubi, jednak w końcu to jej obowiązek, ma bronić buntowników i tak dalej. Cóż byłby z niej za dowódca, gdyby zwiała z pola bitwy. Oczywiście, zanim otrzymała ten przydział zwiewała nie raz. Nie żeby ze strachu przed śmiercią, czy bólem, ale po prostu z lenistwa. Samo wyjęcie miecza to rzecz bardzo męcząca, w końcu broń jest ciężka. I jeszcze trzeba się namęczyć, żeby nią machać. Motywacją jest tylko jej na prawdę niczym nie uzasadniona do ludzi bawiących się bronią w postaci łuku.
-Może i czas, tylko na czyją?
Strzała wyrażała gotowość mężczyzny do ataku. Tak więc i ona była przygotowana, by móc w każdej chwili wykonać unik. Ci to zawsze przyczepią się w najmniej odpowiednich momentach. I jeszcze spytasz takiego, dlaczego cię atakuje, a oni zawsze odpowiadają to samo: "Chcemy się zemścić, pomścić naszych poległych braci, których zabili buntownicy!" Niby spoko, zemsta jest teraz w modzie, ale bez przesady! Amaya nie przypomina sobie, żeby kiedykolwiek buntownicy robili rzeź na quincych. Zabijają ich tylko jak się pcha hołota.
Gdyby tylko załatwić to dyplomatycznie... W końcu to starszy facet, może powinien zrozumieć, że walka nie ma sensu i takie tam.
-Powie mi pan może, dlaczego zostałam zaatakowana? - zaryzykowała zapytanie. Oczywiście wiedziała, że prawdopodobnie uzyska tę samą odpowiedź co zawsze. Zemsta!
reiatsu: 13500x1.07=14445 (bonus od walki z quincy)
siła: 37+1=38
wytrzymałość: 30+8=38
szybkość: 40
zręczność: 60
Ostatnio edytowany przez Amaya Ochiyo (2012-08-04 18:20:26)
Offline
-Próba dyplomacji? Niech będzie. Jestem przywódcą niewielkiej grupy quincych w tym obszarze. Pytałaś o motyw ataku? Ah tak, pani dowódca nigdy nic nie wie ale ja dobroduszny staruszek uświadomię. Pani ludzie mimo jako takiego sojuszu między nami upokażają i znęcają się nad quincy wykorzystując przy okazji możliwość walki wręcz w czym my się nie specjalizujemy i poprostu nie mamy sznas. Gdyby mieli np. używać samych ataków dystansowych typu kido to my byli byśmy górą w tych napaściach. Nigdy sami nie atakowaliśmy buntowników, a oni robili to przy każdej okazji. Nawet jeśli teraz doszli byśmy do porozumienia i tak wrócę kiedy ataki znów się nasilą. Buntownicy atakują wszystkich: Fullbringerów, Quincy, Bounto, Pustych. Ci ostatni to akurat norma ale z Espadą macie również sojusz więc czemu z nimi też czasem walczycie?
Lekko popuścił cięciwę lecz dalej był gotowy do wystrzału.
-Nie chodzi o zenstę lecz o obronę honoru.
Offline
Amaya Ochiyo napisał:
-Rozumiem - Amaya sama też chętnie poznęcałaby się nad quincy, ale na szczęście umiała (w miarę) kontrolować swoje emocje i nie robiła takich rzeczy bez powodu. Nie zdarzyło się jej jeszcze zaatakować łucznika, ani kogokolwiek z wymienionych, jeśli nie zrobił on nic złego jej ani żadnemu z buntowników. Oczywiście rozumiała, że nie każdy z jej podwładnych zachowuje się tak jak ona, ale ten facet chyba plecie głupoty. Buntownicy znęcają się nad quincy? Jej zupełnie nic na ten temat nie wiadomo! Z resztą, co to za wojownicy, którzy dają się nad sobą znęcać? Ten staruszek w dodatku miał pretensje co do stylu walki shinigami. Przecież to proste, że jeśli łucznik walczy na odległość, to trzeba się jak najbardziej do niego zbliżyć, chyba, że chce się porządnie dostać po tyłku. Akurat to, że podopieczni wiedzą, jak obejść się z takim przeciwnikiem nie powinno być zarzutem. Staruszkowi trochę się już miesza, czy on ma ochot ustalać zasady pojedynków wynikających z wątpliwych napaści? To niedorzeczne, a to, że quincy nie mają szans jest po prostu znakiem wyższości strategii i siły buntowników nad nimi. Taka właśnie jest opinia dowódcy buntowników na ten temat. Trzeba jednak porzucić myśli na rzecz wyższego dobra jakim jest dobro całej grupy buntowników. Ach, gdyby tylko dziewczyna była zwykłym cieniem, to powiedziałaby mu wszystko co myśli, ale dyplomacja nie na tym polega. Trzeba znaleźć rozwiązanie, które zadowoli obie strony.
-Przejęłam funkcję dowódcy niedawno, lecz do tej pory nic nie było mi wiadomo o napaściach buntowników na quincy. Zgodnie z naszym sojuszem prawdopodobnie wyciągnęłabym odpowiednie konsekwencje dowiadując się o takim ataku.
Amaya wpatrywała się cały czas w łuk tylko od czasu do czasu spoglądając na twarz mężczyzny. Skoro on cały czas gotowy był do ataku, ona też musiała być przygotowana.
-Nie wątpię w winę moich podopiecznych, lecz myślę, że po obu stronach znajdą się jednostki chętne do wywoływania bójek. Według mnie kluczem do rozwiązania jest odpowiednia dyscyplina w grupie oraz dobra komunikacja pomiędzy stronami wynikłego w ten sposób konfliktu.
Dziewczyna miała nadzieję, że uda się jakoś przekonać mężczyznę. Co prawda przyznał się, że dowodzi małą grupą strzelców, ale mimo wszystko nie ma co ściągać na buntowników nowych wrogów, szczególnie w momencie dobrze rozwiniętego na tę chwilę konfliktu z Soul Society.
-Nie wiem, czy odpowiednim sposobem na obronę czegokolwiek jest atak.
reiatsu: 14445
siła: 38
wytrzymałość: 38
szybkość: 40
zręczność: 60
Karta Postaci | Zanpaktou | Klan | Historia | Kartoteka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline