Tutaj chciałbym zapoczątkować miejsce do pisania opowiadań na tematy bleachowe, forumowe itp. Poprawność językowa i przyzwoita ortografia obowiązują Bez wyobraźni nie wchodzić tutaj
Aha i nie przesadzać z klnięciem. Każda osoba chcąca coś na bazgrolić tworzy własny wątek. Nie wtryniać się mi czy komuś innemu. Składne komentarze mile widziane.
PS. Z tego co wiem można dostać nagrodę za dobry Fan arcik.
Offline
- Gorąco dzisiaj kurwa.
Hanakuro otarł pot z czoła i odgarnął swoje długie czarne włosy za ucho. Stał w tradycyjnym stroju Shinigami na skraju dachu wieżowca w Tokyo i patrzył się w dół szukając czegoś oczami. Gadam do siebie...chyba nigdy z tego nie wyrosnę...gdzie Ona jest? Spóźnia się...to do Niej nie podobne...
Odkąd uciekł z Seiretei gdy nowy głównodowodzący objął władzę po raz pierwszy związał się z kimś emocjonalnie. Przerwał czas samotności i ciągłego treningu. Czas samotnego mordowania Pustych i chronienia zwykłych ludzi przed tym o czym nie mieli zielonego pojęcia chodząc po ulicach. Teraz miał też inny cel...Ona. Jego serce biło dla Niej. Należało do Niej. A umysł nie mógł tego zrozumieć. Bo nie mógł. Spotkał Ją gdy walczył z wielkim i obleśnym jak gruby wieprz pustym chcącym zaatakować dom jakichś ludzi. Wracała z zajęć, studentka w długiej czarnej sukni i oczach zdradzających, że wie, że widzi świat duchowy i nie do końca to rozumie. Od tamtej pory spotykali się prawie codziennie a godziny bez Niej dla Hanakuro wydawały się latami bez wody i jedzenia.
Jednak wczoraj coś się zmieniło. Coś nie grało i Hanakuro to wiedział. Ktoś stał za tamtym atakiem na tamten dom. I teraz wrócił upomnieć się o to czego nie zdołał przynieść dla niego jego wierny pies - Pusty. Hanakuro poczuł jak serce zaczyna mu szybciej bić. Gdzie jest ten skurwiel? Rozwalę mu łeb i połamie wszystkie gnaty.
Wiedział, że nie powinien działać pod wpływem emocji ale teraz nie miało to już znaczenia. Nic już go nie miało. Nawet dalekie plany obalenia głównodowodzącego z którym się nie zgadzał i którego nienawidził z całego serca. W tej chwili liczyła się tylko Ona a ten szmatławiec, kimkolwiek był nie może stanąć na Jego drodze. Jeśli Ją skrzywdził....moje Ban Kai rozerwie go na strzępy..ale najpierw sprawię by cierpiał tak , że zapragnąłby śmierci i wtedy mu Jej odmówię. Zadam mu jeszcze więcej cierpienia. A na koniec zetnę mu pieprzony łeb. Jeśli coś z niego zostanie...
Skoczył na sąsiedni budynek i używając shunpo oddalił się w kierunku wybrzeża oceanu myśląc o jednym miejscu gdzie mógł Ją trzymać oprawca.
Latarnia...na pewno tam są. Tam zawsze wyłaziły jakieś gówna z Hueco Mundo. Obym zdążył. Zdążę. Muszę.
***
Cdn.kiedyś
Offline
Hanakuro używając shunpo pojawił się niedaleko latarni i od razu wyczuł w powietrzu jakieś reiatsu.
To na pewno ten arrancar.... poznaje jego reiatsu...
Jego przemyślenia przerwał głos z latarni, rozlegający się wszędzie w okół niej, jakby z głośnika.
- Wiedziałem, że tu przyjdziesz, czekałem na Ciebie. Oddaj mi swoją duszę a puszczę ją wolno...
Hanakuro przykucnął za jakimś budynkiem, wyjął katanę z rękojeści przy pasie.
Jak mnie wyczuł..przecież ukryłem swoje reiatsu..jest silniejszy niż myślałem...
- A nie wolisz mojego zanpakutou?
Czekał skupiony i zerkał na latarnię.
Nie mogę tego zrobić...nie będę mógł już Jej bronić...ani nikogo więcej..stracę wszystko czym jestem i co pozwala mi żyć w spokoju...
Wyczuł, że arrancar znacznie się zbliżył. wyszedł zza budynku z wyciągniętym mieczem, skierowanym ku dołowi. Wcześniej lekko przejechał ostrzem po palcach lewej ręki i skaleczył się, teraz trzymał tę rękę w kieszeni by nie było widać co zrobił.
Za arrancarem była klatka z żółtego reiatsu, a w środku leżała czarnowłosa dziewczyna w lekko porwanym ubraniu, nie miała widocznych ran i Hanakuro wyczuwał, że żyje tylko zemdlała z powodu reiatsu obecnego w powietrzu.
- Nie próbuj żadnych sztuczek bo źle się to wszystko skończy shinigami.
Arrancar z wyglądu przypominał Człowieka pokrytego w większości miejsc czerwoną skórą o kolorze krwi. Na twarzy widać było było kawałek maski nad niebieskimi oczami i prowokującym uśmiechu. Po jego lewej stronie, przypięty do niebieskiego pasa wisiała pochwa a z niej wystawała biała tsuba i niebieska rączka katany. Stał rozlużniony z prawą nogą lekko wysuniętą do przodu, trzymał ręce w kieszeni. Hanakuro powoli podszedł do niego, stanął w odległości kilku metrów i wyciągnął katanę w jego stronę. Arrancar lekko się wyszczerzył pokazując trochę zębów i położył rękę na swoim zanpakutou.
- Nie znam Twojego zanpakutou ale nie próbuj walczyć, bo dziewczyna zginie, mogę Ci to zagwarantować.
Hanakuro nie zmienił pozycji miecza jeszcze przez chwilę a potem podrzucił go lekko do góry i złapał za ostrze, ponownie wyciągając miecz w jego stronę, tyle, że rękojeścią.
Patrzył się mu w oczy ale jego uwadze nie umknął dziwny klucz wystający z kieszeni białych spodni, zrobiony z czegoś takiego samego jak reiatsu klatki za nimi. Arrancar podszedł powoli i wziął miecz do ręki. Uśmiechnał się szeroko, w jego drugiej ręce pojawiła się pochwa utkana z reiatsu. Wsadził go do niej z cichym, metalicznym dźwiękiem i zaczął się oddalać.
- Masz pięć minut na rozwalenie klatki, jeśli się nie uda..cóż..Twoja strata..i Jej.
Roześmiał się i już miał oddalić się na znaczniejszą odległość gdy Hanakuro cicho szepnał:
- Ban Kai. Błyskawica Ślepców.
Dopiero teraz Arrancar zauważył lekko plamę krwi wykwitniętą moment temu w lewej kieszeni Hanakuro. Na twarzy shinigamiego wykwitł tatuaż przypominający czarny kwiat.
Arrancar sięgał już do ręki z kluczem gdy miecz w jego nowej pochwie rozjaśnił się na niebiesko oślepiając go i parząc dziwnie. W niebie nad nimi rozległ się grzmot i w arrancara trafiła błyskawica szybka tak, że tylko niezwykle wprawne oko mogło ją zobaczyć. Hanakuro użył shunpo, znalazł się za Arrancarem, chwycił swój zanpakutou, który rozwalił pochwę arrancara i miał teraz szerszą tsubę a ostrze rozszerzyło się i rozdzieliło na dwa, w okół niego krążyła energia elektryczna, wydając specyficzny, strzelający dźwięk. Potem shinigami obciął dłoń przeciwnika zmierzającą do klucza jednym błyskawicznym ciosem i chwycił przedmiot w rękę po czym odskoczył znajdując się za klatką. Znów coś powiedział cicho a klatka otoczyła się rozmigotaną i trzeszczącą energią elektryczną . Shinigamiego również otaczał prąd rażąc przeciwnika. Wszystko trafiło nie więcej niż trzy uderzenia serca.
Arrancar popatrzył na swoją rękę bez dłoni i poczerniałą od wyładowań skórę, splunął krwią na ziemię a zaraz potem wyciągnął swój miecz. Potem zorientował się, że nie ma klucza sięgając do kieszeni ostrza miecza. Machnął nim szybkiego młyńca i powiedział:
- Zabij Wilku.
Otoczyło go szaro - niebieskie reiatsu i w okolice uderzył wiatr o wielkiej sile, zmiatając większość dachów i mniejszych obiektów a w powietrzu rozległo się wycie wilka. Gdy Hanakuro nie musiał już zasłaniać twarzy ręką, zobaczył przeciwnika, teraz wyglądał jak człowiek w skórze wilka poznaczonej jakby krwią i z gdzieniegdzie z wystającymi kośćmi. Jego głowę otaczała paszcza wilka a w pasie wisiał pas z kości jeżący się kolcami. W ręce miał dziwną broń przypominającą wielki kieł drapieżnika a stopy były łapami wilka. Zawył głośno a fala dźwiękowa zmiotła kilka okolicznych budynków. Hanakuro wykrzyczał, czego nie było słychać, Kidou i przed nim pojawiła się przeźroczysta ściana. Klatcea i shinigamiemu nic się nie stało za sprawą tego właśnie kidou. Arrancar spojrzał na niego i rzekł.
- Myślisz, że pokonasz mnie w pięć minut? Dobrze, pokaże Ci jak bardzo się pomyliłeś wybierając walkę.
Offline