Nass również łyknął ze swojego sake. Potem złapał się za włosy.
- Ach, urosły szybko, czarne jak noc... spokojnie, zazwyczaj się nim golę.
Znów łyknął sake.
Od zawsze lubiłem Amaye, w jej obecności czułem się ciepło i naturalnie. Poza tym uważam, że jest dobrą przywódczynią. Chętnie walczyłbym u Jej boku..gdybym był 10razy silniejszy może na coś bym się zdał.
- Co robimy? Pijemy...tzn.ja i Enquil...przecież sama wiesz o Yami no Shisha. Wyszliśmy z garganty i...
Wzruszył ramionami.
Offline
-Ja? Do Chinatsy? Pod jakim względem? - może charakteru po pijaku?
No i wypiła cały soczek. W sumie teraz to jej szkoda trochę teraz ich było, bo chyba nie chcieliby, żeby im tak samo łby pękały. To nieprzyjemne, nie życzy im tego.
-Tylko nie przesadzajcie z tym piciem. Bo skończycie jak ja, tylko wam nikt już soku nie da.
W sumie jakby wiedziała, że są w potrzebie, to by im przyniosła. To rzeczywiście nawet pomaga, głowa napierdala dalej, ale przynajmniej już się aż tak pić nie chce.
-Nie przeszkadzajcie sobie, pijcie, świętujcie... mnie tu nie ma.
Zamknęła oczy i zakryła je dłonią, aby pozbawić je jakiegokolwiek dopływu światła. Pojawiła się wtedy niewielka poprawa.
-Zachowujcie się jak gdyby mnie tu nie było.
Offline
- Jak sobie życzysz Amaya - Nass puścił do niej oczko i wygodniej usadowił się na kamieniu. Pogrążył się w rozmyślaniach.
Jestem teraz Buntownikiem i należę do Yami no Shisha. Ciekawe co knuje Seiretei? I czy Hoffman znów go osra wzrokiem przy spotkaniu...hahah. Ciekawe jak tam Chinatsa i Ayame....a te miejsce...podoba mi się tu, muszę tu częściej wpadać.
Offline
Simon był lekko zdezorientowany, odsunął się pod ścianę, wyją blok i kawałek węgla i zaczął rysować. Na początku wychodziły mu sam bazgroły ale potem całość nabierała kształtów " To niech oni piją a ja porysuje" pomyślał i zanim wciągnął się do końca podał Amayi butelkę z wodą przymykając przy tym oczy z uśmiechem.
Ostatnio edytowany przez Simon (2012-11-25 02:41:13)
Offline
Amaya złapała wodę, ale tym razem nie wypiła całej, a jedynie trochę i z wdzięcznością spojrzała na Simona, znowu zakrywając później oczy. Zastanawiało ją, co chłopak rysuje i miała tylko nadzieję, że nie ją, bo prawdopodobnie w tym stanie wygląda tragicznie. To musi być trochę żałosne: szwędając się, natrafili na skacowaną kobietę, w dodatku dowódczynię buntowników. Są dwie opcje: albo rozumieją jej stan i łączą się z nią w bólu jako inni pijacy, albo uważają ją za żałosną.
-Ja? Pocieszać? Chyba tylko wtedy, jak już mi się uda kogoś do łez doprowadzić to wtedy umiem go pocieszyć.
Smutna prawda. Ludzie raczej nie mają z nią łatwo. Ale dobrze, że Enquil dobrze o niej myśli.
Offline
Simon zaczął nakładać cienie i ciemne kontury na swój rysunek jednak, nigdy nikomu nie pokazywał swoich rysunków. Co jakiś czas zerkał w niebo jakby widział tam coś ciekawego po czym wracał do rysunku z powrotem. "Cholera... Z nimi to ja zejdę tylko na psy" pomyślał zerkając na pijących Enquila i Nassanaela. Kiedy skończył rysunek wstał i za pomocą teleportacji przeniósł się do siedziby, rysunek mu wypadł.
//Na rysunku jest narysowany Simon jak płonie i cierpi\\
Ostatnio edytowany przez Simon (2012-11-25 21:30:29)
Offline
Enquil zakończył strugać konika dopił wódke popatrzył na wszystkich .
-Wiecie co ja to musze komuś dać tego konika więc pa .
Zchował konika za bluze i urzywając shumpo znikną każdemu z oczu.
Offline
Nass wstał z pozycji siedzącej i lekko skinął wszystkim pozostałym głową po czym spokojnie się oddalił zakładając kaptur i chustę. Wyszedł z pomieszczenia chrzęszcząc sandałami na podłożu i oddalił się w niewiadomym kierunku.