Westchnąwszy, Rayburn wstał, nie miał ochoty na kolejny pojedynek, zwłaszcza, że to dziecko mogło być dla niego jeszcze większym zagrożeniem niż ta banda gówniarzy, z którą miał przed chwilą do czynienia. Był obity, wszystko go bolało, a jego reiatsu nadal się nie zregenerowało.
Dzieciak wydawał się nie wiedzieć, o tym, że mówi do Quincy'ego, Ray mógł teraz po prostu uciec, wykorzystać ten fakt, aby uniknąć konfrontacji z Bounto. Nie był dumnym Quincy, tak naprawdę to nawet nie cieszył się z faktu, że w ogóle nim jest, przeklinał los za to kim go uczynił. Jednakże, Rayburn wiedział czym jest obowiązek, czy tego chciał, czy też nie, jego obowiązkiem było zabijanie tego co zagraża ludziom, Puści, Bounto, nie powinien przed nimi uciekać, nie powinien się odwracać, gdy ma szansę z takim walczyć. Mężczyzna uniósł rękę wysoko nad głowę.
- Bogen, der mein Fluch ist, jetzt verflucht dich. - wypowiedział, a w jego ręce uformował się Votre Ami, łuk, którym się posługiwał. - To wszystko jest takie problematyczne. Naprawdę nie chcę z Tobą walczyć, wiesz? Niestety, wydaje mi się, że nie mam innego wyboru.
Blondyn wytworzył strzałę z wielokolorowego Reiatsu w dziecko, dobrze wiedział, że to niewiele mu da, ale w ten sposób chciał sprowokować go do pokazania na czym polega moc jego lalki.
Offline