-Taaa... Domyślam się.
Dziewczyna zrobiła dziwną minę. Z jednej strony atak to niezła rzecz... Z drugiej... Moga zginąć... Ale nie teraz bedzie się tym przejmować. Ważne jest by jak najlepiej sie przygotować.
-No to idziemy na całość.
z/t
Offline
Amaya, żeby już wszystko mieć załatwione i nie zmieniać tysiąc razy zdania (co było przywilejem kobiet) od razu postanowiła użyć bakudou, żeby poinformować o planach wszystkich buntowników oraz espadę. Tak więc zaraz rozpoczęła inkantację, by zaraz przekazać ważne informacje.
Gdy zaklęcie było już gotowe, do wszystkich powędrowała wiadomość.
Ja, Amaya Ochiyo, jako nowy dowódca buntowników, przekazuję wam informację o podjętych decyzjach. Ze względu na częste ataki Seireitei na ważne osoby z naszego otoczenia postanowiliśmy podjąć kroki, aby zapobiec dalszym atakom. Pragniemy połączyć nasze siły z Espadą i wspólnie zaatakować Soul Society walcząc na dwa fronty, w siedlisku shinigami oraz w świecie żywych. Według naszego planu Espada miałaby wybrać się do Seireitei podczas gdy my, buntownicy, będziemy oczekiwać ataku w Tokio i chronić naszą kryjówkę.
Dziewczyna zastanawiała się jeszcze, czy nie dodać nic do komunikatu, ale póki co pozostawiła go w obecnym stanie.
Offline
Po dogłębnym wyszorowaniu pokoju, który aż lśnił chłopak postanowił skończyć i wyjść na świeże powietrze. Czuł się już o wiele lepiej po spotkaniu z ogromnym Pustym, a na dodatek czuł się silniejszy. Wiedział że od teraz potrafi się w miarę obronić. Jego stara natura powróciła. Chłopak nadal czuł pewien sentyment do swojej przywódczyni a za razem Nienawidził jej. Idąc tak korytarzem słyszał jakieś głosy, okazało się że jego obawy spełniły się. Chłopakowi lekko zadrżała ręka, wojna rozpoczęta... pomyślał po czym usiadł pod jedną ze ścian w korytarzy i zaczął rozmyślać. Bo głębszym zastanawianiu się, wstał i wyszedł z kryjówki udając się byle gdzie.
Ostatnio edytowany przez Jakuchu Akera (2012-07-22 12:29:54)
Offline
Arrancar znudzony tym co się dzieje w kryjówce przez dłuższy czas wędrował po całej posiadłości, zapoznając się z różnymi pomieszczeniami. W końcu trafił przed drzwi z napisem "Przywódca buntowników". Popukał grzecznie, po czym wszedł po prostu otwierając przejście.
- Dobry... nazywam się Mikashi i ten no... Jestem nowy : I Nie wiem co mam robić - powiedział chłopak wyglądając na zagubionego. Drapał się on ręką w tył głowy, drugą natomiast trzymał gdzieś w okolicach rękojeści katany. Starał się uśmiechać i wyglądać przyjaźnie.
Offline
-Niestety wszyscy poszli.
Powiedział mały chłopiec ok. 8 lat z małą kataną przy boku. Aż na tak młody wiek czuć było od niego pokaźną (jak na niego) ilość Reiatsu. Musiała to być jakaś tragedia że tak młody człowiek zginał i został Shinigami.
-Przygotowują się do bitwy. Mnie nie wolno iść bo jestem za mały. A ja tak bardzo chciałem iść i im pomóc! To nie fair... Jesteś nowy? Nigdy cię tu jeszcze nie wdziałem...
Zwrócił swój wzrok na Mikashiego kierując na niego swe ogromne patrzały... Inaczej nie d się nazwać tych wielkich czarnych oczu.
Offline
- ymmm tak jestem nowy, nie za bardzo wiem co mam zrobić - odparł arrancar spoglądając w dół na dzieciaczka. Zakłopotanie nieco zniknęło z twarzy Mikashiego, jednak nadal można bło wyczuć nutkę niepewności w jego głosie
Offline
Chłopak powolnym krokiem wstąpił do biura przywódcy buntowników w nadziei że napotka tam Amaye. Podszedł do drzwi i szybkim ruchem ręki otworzył drzwi. W środku zobaczył jakichś dwóch buntowników z czego jednemu źle z oczu patrzało. Podszedł do nich i zapytał
- Hmm... nie widzę żeby była tu Amaya więc co robicie w jej biurze ?...
Jego wzrok spoważniał a jedna ręka leżała już spokojnie na rękojeści katany. Jakuchu z uśmiechem na twarzy czekał na odpowiedź.
Offline
-Pozwólcie, że to ja całą waszą trójkę zapytam co tu robicie.
Amaya wkroczyła dumnie do swojego gabinetu patrząc po twarzach zebranych. Jakiś nowy, ten dzieciak no i zawzięty sprzątacz. Gdy już go rozpoznała przeszła się wokół pomieszczenia sprawdzając, czy z szafek wytarte zostały kurze, których leżały tam wcześniej sterty. Wyglądało to teraz nawet dosyć przyzwoicie.
-Masz szczęście, że posprzątałeś. Chodź za mną, mam do ciebie sprawę. - dziewczyna zwracała się oczywiście do Jakuchu.
Nie wiedziała, co ma powiedzieć nowemu, ani też jaką sprawę ma do niej mały, mruknęła więc:
-Ja tu jeszcze wrócę. A jak nie... to na pewno będę gdzieś w kryjówce. - chwyciła Jakuchu za szatę przy szyi i wyciągnęła za sobą z gabinetu do holu.
Offline