Ogłoszenie


Ciekawostki i plotki
Ostatnie zmiany - 09.07.2016. Więcej tutaj
- WAŻNE! Wakacyjna gorączka - promocje, startery dla początkujących, inne bonusy!
- Nowi bohaterowie niezależni: Yasashii Chisaki oraz Koi no Hana
- WAŻNE! Dodanie nowej drogi rozwoju postaci (Cechy). Więcej tutaj
- Stworzenie świata alternatywnego. Więcej tutaj

#46 2015-05-02 19:53:52

 Chinatsa Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2012-09-27
Posty: 702
Imię postaci: Chinatsa Hikari

Re: Stary zniszczony ogród

- Tsss... - spomiędzy zębów Chinatsy wydobył się cichy syk niezadowolenia. Kiedy zablokował jej atak przekręciła głowę i popatrzyła na niego z boku - wkurzasz mnie swoją olewczą postawą!
Oczywiście wiedziała, że nie będzie w stanie go pokonać, ale chociaż mocniejsze draśnięcie ją usatysfakcjonuje.
Przenosząc całą siłę do rąk oderwała ostrze od jego katany i obracając się na palcach prawej nogi skierowała tym razem broń w stronę jego szyi a lewą nogą spróbowała kopnąć go prosto w bok kolana przy okazji wydobywając z gardła głośny krzyk wściekłości.
Jej myśli wypełniały wszystkie dawne żarty, zabawy, docinki i pogawędki. wtedy jeszcze po dziecinnemu myślała, że tak pozostanie, ale później wszystko się zmieniło. Z dnia na dzień widziała, jak Hoffman oddala się od nich i wiedziała, że nie będzie w stanie go złapać.
I właśnie to ją najbardziej bolało.
Ponownie krzyknęła kiedy jej ostrze zbliżyło się do jego szyi.
Tak, teraz to czuła, ta cała złość, która ją wypełniała od roku w końcu mogła się wydostać. Nie ważne, że było to złe uczucie. Teraz jedyne czego pragnęła to zatopić w chłopaku ostrze katany. Złość wypełniała ją niemal w każdym calu, usta stały się cienką linią a policzki zaróżowiły się.
To nie była walka znajomych.
To była niemal chęć mordu chociaż w głębi serca wiedziała, że nigdy nie byłaby go w stanie zabić. Nie ważne, jak bardzo zranił jej uczucia.


"Jeśli mam wybierać między złem a złem, wolę nie wybierać wcale."

Karta postaci
Zanpaktou

Offline

 

#47 2015-05-02 20:54:21

 Hoffman Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

36646198
Call me!
Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2012-04-25
Posty: 2396
Punkty: 33
Imię postaci: Hoffman Moritsu

Re: Stary zniszczony ogród

Jej słów nie skomentował. Jego postawa mówiła wystarczająco wiele. Zdawał sobie sprawę z tego, iż cokolwiek, co by powiedział, mogło by obrócić się przeciwko niemu, a nawet jeśli nie, to niewiele by pomogło. Z jego postawy odczytać można było niewiele, a zarazem bardzo dużo. Jego wręcz ospałe ruchy można było interpretować jako wyraz wybitnej obojętności, bądź smutku, bądź nawet rozpaczliwej próby ukrycia swoich emocji w środku, aby żywszymi ruchami nie podpuszczać ich do wypełznięcia na zewnątrz. Niezależnie od tego jak było naprawdę, jego oczy przedstawiały zupełnie co innego - zdecydowanie, podszyte nutą grozy. Nie była to jeszcze żądza mordu, jednak pokazywały one wyraźnie do czego jest zdolny.
Chłopak doskonale zdawał sobie sprawę z poziomu wściekłości swojej przeciwniczki, jednak ze względu na to jak dobrze ją znał, czuł się bezpiecznie, będąc przekonanym, iż nie jest w stanie go poważnie skrzywdzić, i wcale nie chodziło tu o różnicę mocy.
Wreszcie, podczas jej ataku został zmuszony do wykonania znacznie żywszego ruchu. Słysząc głośny krzyk, dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że nigdy wcześniej nie widział takiej Chinatsy. To było coś innego niż w przeszłości, coś czego się nie spodziewał. W pewnym sensie, gdzieś tam w środku ten fakt go ucieszył. W pewnym sensie bardzo zasmucił.
Będąc atakowanym w dwa istotne punkty ciała jednocześnie, na różnych wysokościach, bardzo trudno było taki atak zablokować. Musiał wobec tego zrobić unik. Uginając z początku obie nogi pod sporym kątem, a ponadto chyląc swoje plecy i głowę, był w stanie zejść sporo poniżej linii tnącego horyzontalnie ostrza. Przenosząc od razu później cały swój ciężar ciała na pozostawioną w tyle prawą nogę, uniósł lewą na wysokość swoich żeber, zginając ją maksymalnie. Wykorzystując impet, który zyskał na momentalnym przeniesieniu ciężaru ciała na prawą nogę, niczym sprężyna, wykorzystał jego siłę, zmieniając jej zwrot, i kierując całość do lewej nogi, którą szybko prostując i wkładając w to siłę bioder, skierował kopnięcie stopy w stronę jej żeber wolnych. Kopnięcie z pewnością należało do tych silniejszych, jednak nie było w stanie spowodować poważniejszych uszkodzeń, co najwyżej odepchnąć na pewien dystans. Być może chciał w ten sposób podkreślić ich różnicę sił, być może nawet złamać jej chęć do dalszej walki, a być może był to wyraz zaskoczenia, na które nie był przygotowany, chcąc odepchnąć od siebie zagrożenie jak najszybciej.


Karta Postaci |  Zanpaktou | Klan | Historia |  Kartoteka



[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#48 2015-05-04 20:32:19

 Chinatsa Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2012-09-27
Posty: 702
Imię postaci: Chinatsa Hikari

Re: Stary zniszczony ogród

Kiedy przez chwilę popatrzyła mu w oczy zobaczyła to, co ciało i wyraz twarzy ukrywał: Hoffmanowi podobała się ta walka, a raczej... czerpał z niej jakąś tylko sobie zrozumiałą satysfakcję. A przynajmniej tak myślała.
Oczywiście, tak jak się spodziewała, chłopak sparował jej cios. Może i miał rację, jeżeli chciała położyć go choć raz na łopatki, powinna stać się silniejsza ale nic nie mogła poradzić na to, że było jej to obojętne. Prędzej czy później spotka silniejszego przeciwnika, który nie będzie się z nią bawił. Chinatsa wiedziała jaki będzie jej koniec. Jutro, za miesiąc lub wiele lat... Skończy w kałuży własnej krwi. Nie żeby tego chciała, ale wiedziała, że tak będzie. w sumie nie było by to takie złe, mogłaby w końcu opuścić to miejsce. A gdzie dalej? Tego już nie wie.
Otrząsając się z myśli poczuła uderzenie. Skrzywiła się a jej uścisk na katanie lekko zelżał jednak kiedy złapała równowagę ponownie chwyciła ją mocniej i pewniej. Biorąc głęboki wdech by odzyskać oddech popatrzyła na Hoffmana nienawistnym spojrzeniem i szybkim ruchem wyciągnęła jeden z noży rzucając go w stronę twarzy chłopaka natomiast zaraz po tym skoczyła w jego stronę, tym razem chcąc zaatakować kataną od tyłu, prosto w jego plecy.


"Jeśli mam wybierać między złem a złem, wolę nie wybierać wcale."

Karta postaci
Zanpaktou

Offline

 

#49 2015-05-04 21:43:21

 Hoffman Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

36646198
Call me!
Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2012-04-25
Posty: 2396
Punkty: 33
Imię postaci: Hoffman Moritsu

Re: Stary zniszczony ogród

Chłopak nie spodziewał się, że jego atak natrafi na taki opór, i tak mało będzie w stanie nim zdziałać. Nie spodziewał się, że tak szybko się po nim pozbiera. Pamiętał jedynie jej obraz z przeszłości, kiedy była jeszcze kruchą i delikatną niczym motyl dziewczynką. Przez głowę przeszła mu myśl o tym, że być może nie docenił Chinatsy.
Szybka jest...
W chwili obecnej był stanowczo za słaby. Zdawał sobie z tego sprawę doskonale, jednak mimo stosunkowo dużej przewagi Chinatsy, jego poczucie bezpieczeństwa nie zmniejszało się, ze względu na jej charakter, który w jego odczuciu, nie byłby w stanie zrobić mu krzywdy. Nie mniej jednak, jej ataki były jak najbardziej prawdziwe. Wiedział, że jeśli nie będzie się bronił, może zdrowo oberwać.
Po kopnięciu, powrót do równowagi musiał zająć trochę czasu. Za dużo. Był zbyt wolny, a jego przeciwniczka zbyt szybka. Jeszcze nie zdążył dobrze postawić na ziemi swojej uniesionej stopy, kiedy nóż zbliżył się niebezpiecznie blisko jego twarzy. Posłaniec Chinatsy nie wrócił z pustymi rękoma. Odlatując za plecy Hoffmana, w końcu upadł na ziemię, i dopiero wtedy chłopak zauważył, że ukradł mu on kilka kropel krwi z lewego policzka. Nie zdążył się jeszcze za nim obejrzeć, a Chinatsa już wisiała tuż nad nim z uniesionym ostrzem. Jego głowa zdążyła odwrócić się w jej stronę, aby rozeznać się w sytuacji, jednak reszta jego ciała była zbyt powolna.
Cholera, nie zdążę...
Tuż przed uderzeniem, używając techniki szybkich kroków, w ostatniej chwili umknął jej cięciu, zwiększając w ten sposób dystans. Nie można było jednak powiedzieć, że bez szwanku. Płaszcz na wysokości jego lewego ramienia został pobrudzony plamą krwi i widać było na nim lekkie rozcięcie.
Po jego lewym policzku spłynęła kropla krwi, boleśnie niknąc na krwistoczerwonej linii. Jego oddech lekko przyspieszył, i dało się go zaobserwować przez delikatne, harmoniczne unoszenie się i opadanie barków. Zmęczył się. Jednak nie przeszkadzało mu to w jego następnym ruchu.
Nadal nie wyciągał swojego zanpakutou, ani innej katany, którą miał wcześniej w rękach. Póki co stał, i patrzył na nią zmęczonym wzrokiem.
- Więc nie tylko Ayame nie obijała się do końca przez ostatni rok. W takim razie nie powinienem się powstrzymywać.
Postanowił przejąć inicjatywę. Używając ponownie techniki szybkich kroków, tym razem to on zaatakował. Kiedy tylko znalazł się na wprost barku Chinatsy, ostrze bezimiennej katany przy jego prawym boku weszło w ruch, wynurzając się z pochwy, tnąc jednocześnie na ukos, jakby chciał przeciąć jej bok na pół. Niezależnie od efektu, nie poprzestawał na tym. Od razu wyprowadził serię kilku, a nawet kilkunastu pchnięć, celując w różne punkty na jej ciele, desperacko usiłując przybić ją do muru. Mimo jego starań, jak i poprzednich słów, choć brzmiały one przekonująco, miały małe pokrycie w rzeczywistych odczuciach. Fakt, że walczył z Chinatsą, która nie dość, że była kobietą, buntowniczką, to jeszcze jego przywódczynią, sprawił, że jego uderzenia stały się nieefektywne. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że jakiekolwiek dawanie forów najprawdopodobniej skończy się dla niego katastrofalnie, jednak mimo wszystko, tak właśnie się stało. Jego uderzenia nie straciły na szybkości, można było nawet odczuć, że zyskały, podobnie jak jego umiejętności szermiercze, jednak dało się wyraźnie odczuć, że ich siła znacznie osłabła.


[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]


Karta Postaci |  Zanpaktou | Klan | Historia |  Kartoteka



[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#50 2015-05-05 22:02:14

 Chinatsa Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2012-09-27
Posty: 702
Imię postaci: Chinatsa Hikari

Re: Stary zniszczony ogród

Przez twarz Chinasty przebiegł cień uśmiechu kiedy zobaczyła, że nóż drasnął chłopaka a katana lekko pokiereszowała mu skórę i ubranie. Niby nic, ale oznaczało to, że jest coraz szybsza i zwinniejsza i Hoffman nie może już bić się z nią z zamkniętymi oczami. Oczywiście irytował ją fakt, że jej przeciwnik nie wyciągnął jeszcze broni, ale miała nadzieję, że w końcu doprowadzi go do użycia swojego zanpaktou. Obracając się na palcach zwróciła się w jego kierunku słuchając słów, na które tylko wzruszyła ramionami na chwilę odwracając wzrok na pobliskie zarośla. To był błąd. Hoffman wykorzystał jej nieuwagę by zaatakować.
- Chole... - nie zdążyła dokończyć kiedy poczuła lekkie pieczenie w boku. Automatycznie jej wzrok powędrował w tamtą stronę. Ubranie było nacięte a skóra draśnięta na tyle, żeby pojawiło się kilka kropel krwi. Oczywiście Hoffman dalej się powstrzymywał, jednak nie poprzestał na jednym ciosie. Chinatsa uniosła rękę chcąc uchwycić miecz przyczepiony na plechach jednak chłopak zaatakował kolejny raz. Razem z ciosami nieświadomie cofała się do pobliskiej ściany. Te ciosy też nie były silne, jednak mimo wszystko bolały, tym bardziej, że Hoffman celował w całe ciało. Otrzymując kolejne uderzenia przez głowę Chinatsy przeleciała myśl, że Hoffman jeszcze nigdy z nią tak nie walczył. Cóż, było to z jednej strony przyjemne uczucie, że w końcu walczy "na serio", ale z drugiej każdy kolejny cios przywoływał w niej falę jeszcze większej wściekłości.
Bo tym samym to teraz on miał przewagę.
Kiedy jej plecy niemal sięgnęły muru jednej z ruin Chinatsa skuliła się chcąc uniknąć kolejnego ciosu i przeturlała się na bok natychmiast wstając i przeszywając Hoffmana swoim najbardziej nienawistnym spojrzeniem. Jej ramiona trzęsły się lekko pod wpływem złości a ciało zdawało się palić furią.
w tym momencie Chinatsa była naprawdę wściekła i zaczynała rozumieć, dlaczego ludzie tak bardzo lubią walkę.
Ludzie lubią wygrywać.
I ona pierwszy raz naprawdę chciała wygrać.


"Jeśli mam wybierać między złem a złem, wolę nie wybierać wcale."

Karta postaci
Zanpaktou

Offline

 

#51 2015-05-06 00:00:36

 Hoffman Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

36646198
Call me!
Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2012-04-25
Posty: 2396
Punkty: 33
Imię postaci: Hoffman Moritsu

Re: Stary zniszczony ogród

Kiedy Chinatsa umknęła ostatniemu pchnięciu wyprowadzonemu przez Hoffmana, koniec ostrza zanpaktou lekko uderzył o mur, wytracając przedtem prędkość. Siła uderzenia była jednak zupełnie nieproporcjonalna do głośności efektu, gdyż trzask ostrza o kamień, doprawiony odpowiednią akustyką powodowaną otaczającymi całą okolicę murami, rozszedł się donośnie.
Widząc jak jego przeciwniczka wymyka mu się sprytnie i zwinnie dołem, od razu podążył za nią resztą ciała, odwracając je w jej kierunku tak szybko, jak był w stanie. Jednak nie pozostawał bierny na jej manewry. Mimo, iż Chinatsa była od niego znacznie szybsza, on od czasu jej uniku, stojąc przez cały czas w miejscu, miał wystarczający czas na reakcję. Zanim zdążyła pewniej stanąć na nogach, Hoffman zjawił się zaledwie kilkanaście centymetrów przed nią, używając do tego znacznie szybszej techniki szybkich kroków, patrząc jej w oczy z bliska swoimi, fioletowymi i stanowczymi. Po chwili Chinatsa poczuła, jak niedaleko pod jej lewym obojczykiem lekko wbija się w jej skórę jego palec.
Ptaki odpoczywające w okolicy poszybowały w górę, płoszone głośnym świstem i trzaskiem. Mimo iż był dzień, jaskrawe, białe światło błyskawicy przykuwało spojrzenia. Na tunice pojawiła się plama krwi, zarówno tuż pod obojczykiem, jak i pod łopatką, zaraz po tym, jak mlecznobiałe światło zanikło.
- Hadou no yon, byakurai - Skończył skróconą inkantację, odstawiając palec od jej ubrania, rozluźniając przy tym rękę, i pozwalając jej niemal bezwładnie opaść
Jeszcze przez chwilę nie odrywał wzroku od jej oczu.
- To koniec - skwitował, odwracając po chwili wzrok, za którym zaraz potem podążyła jego głowa i reszta ciała
Ostrze wyciągniętej katany otarło się tępą krawędzią o ciemną szatę, oddając ze swej powierzchni plamy krwi. Odwracając się, skierował ostrze do pustej pochwy, a po zrobieniu zaledwie dwóch kroków, ostrze spoczywało już w środku, przykryte płaszczem.

Ręce Chinatsy zadrżały, od palców, aż po barki. Coraz trudniej było zmobilizować mięśnie do poruszenia się choć trochę. Hoffman oddalał się, nie tylko fizycznie, ale i z powodu zaburzeń wzroku, które stawały się coraz bardziej dostrzegalne i irytujące.
- Hej, co Ty robisz? Jeszcze się nie nauczyłaś? - przemówił nagle młody, męski głos z bliżej nieokreślonej lokalizacji, robiąc chwilę przerwy w wypowiedzi - Nie chcesz mu odpłacić za to co zrobił? Ja nie mogę patrzeć na tego śmiecia! Zróbmy to razem! Załatwmy go!
Hoffman nie odwracał się. Robił krok za krokiem w przód, oddalając się coraz bardziej od Chinatsy. Był przekonany, że nie zdoła zaatakować ponownie. W końcu, czas dla Chinatsy zdawał się spowolnić, a nawet zatrzymać.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]


Karta Postaci |  Zanpaktou | Klan | Historia |  Kartoteka



[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#52 2015-05-06 19:16:32

 Chinatsa Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2012-09-27
Posty: 702
Imię postaci: Chinatsa Hikari

Re: Stary zniszczony ogród

Zanim Chinatsa zdążyła zrobić jakikolwiek ruch, Hoffman zaatakował ponownie. Tym razem wiedziała, że to nie będzie zwykłe uderzenie i nie miała czasu nawet przemyśleć sposobu obronienia się. Czując jego dotyk na skórze zrozumiała, że to może być koniec. Hoffman lubił szybko kończyć walki, więc i tej nie przeciągałby w nieskończoność. To tak jak podczas jej starcia z tamtą dziewczyną, wygra albo jedno, albo drugie.
Uchyliła lekko usta w geście zdziwienia kiedy nagle oślepiło ją jaskrawe światło a skóra pod lewym obojczykiem zapiekła boleśnie. Siła uderzenia była tak mocna, że jej nogi automatycznie zrobiły krok do tyłu a głowa odchyliła się tak, że jej włosy opadały luźno na plecy. Patrząc w niebo czuła jak coraz wyraźniej jej ubranie nasiąka krwią a rana boli coraz mocniej. Nie raz oberwała, nie raz ktoś ciął ją ostrzem, ale jeszcze chyba nigdy nie sprawił, że w jej ciele pojawiła się dziura. Miała wrażenie, że każdy napotkany po drodze nerw rozrywa się boleśnie i pulsuje wzmacniając niemiłe odczucie.
Minęło ledwie kilka sekund, a Chinatsa spróbowała stanąć pewniej na drżących nogach jednak jedyne co mogła zrobić, to patrzeć na odchodzącego chłopaka. Nie miała siły ruszyć bodaj jednym palcem, choć wciąż jakimś cudem ściskała katanę. Być może była to sprawka adrenaliny, ale coś jej mówiło, że nie może opuścić gardy. Jeszcze nie...
Ale ten cios był zbyt mocny. Sylwetka Hoffmana również bladła i stawała się niewyraźna dając sygnał, że organizm dziewczyny niedługo się podda. Chciała coś za nim krzyknąć, ale nie mogła nawet otworzyć ust.
Ostrze katany wbiło się w ziemię, a palce dziewczyny lekko się rozluźniły kiedy upadła na jedno kolano. Zanim jednak zupełnie straciła przytomność usłyszała wyraźnie czyjś głos i nie był to z pewnością głos Hoffmana. Ten głos... był tak blisko, zupełnie jakby wydobywał się z jej wnętrza...
- Załatwmy go!
Męski głos? Skąd...?
Chinatsa uchyliła lekko powieki i rozglądnęła się, ale niemal wszystko było spowite już mgłą osłabienia. Nie wiedzieć czemu, spojrzała na katanę i dopiero po chwili zdała sobie sprawę, czyj to głos.
Niemożliwe...
- Ty jesteś...? - wyspała cicho jednak sprawiało jej to niemal fizyczny ból dlatego nawet nie dokończyła pytania.
- Jak nie wstaniesz, nigdy nie wyjawię ci swojego imienia!
Chinatsa kojarzyła co nie co odnośnie zanpaktou i szok, którym było usłyszenie JEGO głosu sprawił, że ostatkami sił podniosła się z klęczek i mocniej zacisnęła palce na jego uchwycie.
- Masz ochotę jeszcze walczyć?
Skinęła głową.
- Nie poddasz się, nie?
Tym razem pokręciła głową. Lewa ręka zwisała bezwładnie wzdłuż ciała, jednak prawa zaciskała się coraz mocniej na katanie. Pod jej stopami była już niewielka kałuża krwi, ale to już nie miało znaczenia.
Nie podda się. Jeszcze nie!
- Twoje imię... - sapnęła mrugając by oczyścić wzrok.
- Chcesz walczyć? Zobacz jak cię potraktował, należy mu się dodatkowe lanie za to! Popatrz, po prostu sobie odchodzi a ty mogłabyś się przecież wykrwawić, nie? To co teraz zrobisz?
- Nie zamierzam się poddawać! - krzyknęła wściekła i natychmiast usłyszała jego zimny śmiech.
- Dobrze. Użyczę ci swojej siły.
Ostatkiem sił Chinatsa uniosła katanę do góry i skupiła wzrok na coraz mniejszej sylwetce Hoffmana.
- Mamoru! - wrzasnęła razem z zanpaktou a gdy tylko skończyła poczuła, że jej siły znów wracają. Dookoła niej wzniósł się pył zasłaniając na chwilę całą jej postać. Czuła się silniejsza, pewniejsza i... Tak, jej zanpaktou też się zmieniło.
Gdy pył opadł można było zobaczyć jak dziewczyna stoi pewnie na nogach i oburącz trzyma już nie katanę a kosę o niestandardowym kształcie. Jedna ręka trzymała broń wyżej, gdzieś w połowie, natomiast druga niemal u jej podstawy. Jej Zanpakutou przybrało teraz wygląd kosy o czarno-srebrnym odcieniu z jasnymi wstawkami na ostrzu, który posiadał dodatkowo dziewięć niewielkich kolców. Górna część kosy przywodziła na myśl grot strzały. Z boku wystawały dodatkowe, większe ostrze, natomiast przy klindze widniał wzór na kształt ludzkich oczu. Dolna część zakończona była ostrym szpikulcem. Główne ostrze miało długość metra natomiast wysokość kosy wynosiła równe półtora metra.
- Chcesz mu coś teraz powiedzieć? Założę się, że tego się nie spodziewał, co?
- Nie odwracaj się do mnie plecami! - krzyknęła nienawistnie w stronę chłopaka.


"Jeśli mam wybierać między złem a złem, wolę nie wybierać wcale."

Karta postaci
Zanpaktou

Offline

 

#53 2015-05-07 20:14:45

 Hoffman Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

36646198
Call me!
Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2012-04-25
Posty: 2396
Punkty: 33
Imię postaci: Hoffman Moritsu

Re: Stary zniszczony ogród

Rany Chinatsy nie bolały. Pod wpływem nagłego przypływu reiatsu ból zaniknął całkowicie, mimo, iż rana nadal pozostawała otwarta. Ponadto wyraźnie mogła poczuć gwałtowny wzrost reiatsu i idący za tym przypływ mocy, dodający pewności siebie samą obecnością.

Hoffman szedł dalej spokojnym krokiem. Słysząc szelest trawy i jęknięcia, tudzież miejscami mocniej wdychane i wydychane powietrze, powodowane sporym wysiłkiem, wiedział, że jej nie docenił, i nie pójdzie mu tak gładko jak przypuszczał. Zatrzymał się w oczekiwaniu aż Chinatsa podniesie się na równe nogi po upadku na kolano. Nagle przerwał ciszę.
- Wciąż jesteś w stanie stać na nogach? - zaczął mówić nie odwracając się do niej - Powinnaś z tego skorzystać i uciec, póki mo... - przerwał, zaniepokojony
Coś zawyło, coś zagwizdało, coś zaszumiało. Wreszcie coś, a właściwie ktoś, zaczął wydzielać nieprzychylną mu energię duchową w ilości, której nigdy się nie spodziewał. Ilości znacznie większej od jego obecnej.
Hoffman pospiesznie odwrócił głowę w stronę zjawiska, tak szybko, że aż jego fioletowe włosy zasłoniły mu na chwilę widok, pociągając za sobą z pewnym opóźnieniem resztę ciała. Zdziwienie wymalowało się na jego twarzy grubą warstwą, a oczy otworzyły się nieco szerzej. Było to coś, co wnioskując po jego wyrazie twarzy było tym, czego się nie spodziewał. Reiatsu z jej ciała biło na wszystkie strony, tryskając niczym z gejzera. Jednak o wiele bardziej jego uwagę przykuł jej oręż, który spoczywał teraz leniwie w jej rękach.
- To jest... jej zanpaktou? - zapytał sam siebie niedowierzając
Pierwszą myślą, jaka przeszła mu przez głowę kiedy rzucił nań okiem, było to, iż broń takiego rodzaju nie pasuje do Chinatsy jaką znał. Była ona bowiem zbyt ofensywna, zbyt brutalna, dająca stosunkowo niewielkie spektrum wykorzystania w defensywie.
Nie reagował w żaden sposób. Prawdopodobnie powodem jego stagnacji było oszołomienie. Zwyczajnie stał i patrzył.


Karta Postaci |  Zanpaktou | Klan | Historia |  Kartoteka



[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#54 2015-05-09 19:46:18

 Chinatsa Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2012-09-27
Posty: 702
Imię postaci: Chinatsa Hikari

Re: Stary zniszczony ogród

Kiedy emocje nieco opadły, Chinatsa wypuściła lekko powietrze z płuc przesuwając lekko lewą dłonią po podstawie kosy. Tym razem pierwszy raz czuła się silna. Silniejsza niż kiedykolwiek i, być może było to tylko podyktowane pychą, silniejszą od Hoffmana. Kącik jej ust nieznacznie uniósł się do góry kiedy zobaczyła minę chłopaka. To było bezcenne uczucie i ledwo powstrzymała śmiech, choć jej wyraz twarzy wcale na to nie wskazywał.Tak czy tak, czuła się dobrze.
- Aleśmy go zrobili, nie? - Chinatsa usłyszała zimny śmiech Mamoru i sama jeszcze szerzej się uśmiechnęła. Kiwnęła głową na słowa Zanpaktou.
Stawiając broń przed sobą przyglądnęła się jej teraz dokładnie. Nigdy nie sądziła, że jej Shi Kai przybierze taką formę, ale to było miłe zaskoczenie. Zwykła katana jest nudna. Przez jakiś czas stała cicho podziwiając piękno jej nowej broni.
- Chyba się nie zakochałaś, co?
- Nie w tobie osobiście - zaśmiała się cicho a potem przeniosła wzrok na Hoffmana. Długo przyglądała mu się bez słowa lustrując go od stóp do głowy przy czym lekko przechyliła głowę w prawą stronę i zmarszczyła brwi. Po jakimś czasie wyprostowała się nagle i skoczyła w stronę chłopaka. Zajęło jej to ułamek sekundy, czuła, że jej szybkość w Shi Kai jest dużo większa niż normalnie. Kiedy już stała niecałe dwa metry od chłopaka wyciągnęła kosę tak, że jej usytuowane na końcu głównej części ostrze niemal dotknęło piersi chłopaka. Trzymała tak Zapaktou jeszcze jakiś czas a później opuściła stawiając jego podstawę na ziemi i opierając się o nią leniwie.
- Nie będziemy atakować? - w głosie Mamoru zabrzmiała nuda jednak Chnatsa puściła jego słowa mimo uszu.
- Nie spodziewałeś się tego, co?

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]


"Jeśli mam wybierać między złem a złem, wolę nie wybierać wcale."

Karta postaci
Zanpaktou

Offline

 

#55 2015-05-10 12:40:47

 Hoffman Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

36646198
Call me!
Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2012-04-25
Posty: 2396
Punkty: 33
Imię postaci: Hoffman Moritsu

Re: Stary zniszczony ogród

Jego brwi opuściły się z lekka, nadając jego oczom nie tyle groźny, co skupiony i zaniepokojony wyraz. Widział wyraźnie jej zdecydowanie oraz siłę i wcale nie chodziło o sam przypływ reiatsu. Widać to było w jej oczach. To nie była ta sama Chinatsa co kiedyś. Zaczął się zastanawiać, czy będzie w stanie się jej przeciwstawić. Nie mógł stać w miejscu tak, jak teraz, zwłaszcza gdy zmęczenie coraz bardziej dawało mu się we znaki. Potrzebny był mu jakiś plan.
Chwila nieuwagi, rozmyślania nad tym, w jaki sposób zanpaktou Chinatsy mogło przywdziać tak szkarłatny i okrutny kształt - w końcu zanpaktou jest odzwierciedleniem duszy dzierżącego - a już stała przed nim.
Jak to? - pomyślał w niedowierzaniu, zachodząc w głowę nad tym, jakim cudem Chinatsa mogła stać się aż tak szybka
Nie było wątpliwości. Teraz nie miał szansy za nią nadążyć.
Hoffman nie krył zaskoczenia. Jego ramiona drgnęły, popychając ręce w stronę rękojeści katany. Nie zdążył. Czując przed sobą ostrze kosy, niemal dotykające jego ubioru, gotowe ciąć w każdej chwili, nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów. Trudno było jednak zobaczyć w nim strach. Przeciwnie, jego ciało zachowywało pewien spokój, przynajmniej z zewnątrz. Kiedy rozluźniła mięśnie, jak i swoją postawę, stawiając kosę na ziemi, odprowadził oręż wzrokiem.
- Czemu mnie nie przecięłaś, kiedy miałaś do tego idealną okazję? - przemówił obrzucając swoim spokojniejszym głosem teraz ją samą - Myślisz, że pójdzie Ci aż tak gładko?


Karta Postaci |  Zanpaktou | Klan | Historia |  Kartoteka



[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#56 2015-05-10 13:38:27

 Chinatsa Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2012-09-27
Posty: 702
Imię postaci: Chinatsa Hikari

Re: Stary zniszczony ogród

- Kto kto wie... - zanuciła cicho patrząc gdzieś ponad jego głowę mrużąc przy okazji lekko oczy. - wiesz, to nie było miłe - dotknęła miejsca gdzie Hoffman wcześniej ją zaatakował i pokręciła karcąco głową jakby miała przed sobą małe dziecko. - mogłabym ci oddać za tamten atak ale to by było błędne koło.
Podnosząc kosę oparła ją sobie o ramię i patrzyła na Hoffmana pustym wzrokiem.
- Ja wiem, że mi pójdzie gładko - wzruszyła ramionami - Może i dalej jesteś ode mnie silniejszy i masz więcej umiejętności, ale ja jestem szybsza, widziałeś, czyli to co rozwijałam cały czas nie było jednak takim głupim pomysłem. Siła nie jest najważniejsza.
Kończąc swój wywód obrzuciła go zimnym spojrzeniem i odwróciła się wskakując na jedną z mniejszych ruin i balansując na jego wąskich krawędziach z szeroko wyciągniętymi ramionami przechadzała się po nim okrążając chłopaka.
- Całkiem podoba mi się twoje spojrzenie, nie patrzysz już na mnie jak na słabe szczenię, a na potencjalne zagrożenie. Ty wiesz, że się zmieniłam - przechyliła lekko głowę i popatrzyła na niego z boku uśmiechając się chłodno. - Może ci się to nie podobać, ale...
Zeskoczyła ze zniszczonego murku i zaatakowała go od tyłu, tnąc nie z całej siły, ale mocno i pewnie.
- To twoja wina. - dokończyła zza jego pleców zaraz po ataku.


"Jeśli mam wybierać między złem a złem, wolę nie wybierać wcale."

Karta postaci
Zanpaktou

Offline

 

#57 2015-05-10 14:29:32

 Hoffman Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

36646198
Call me!
Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2012-04-25
Posty: 2396
Punkty: 33
Imię postaci: Hoffman Moritsu

Re: Stary zniszczony ogród

Wodził za nią cały czas wzrokiem. Najpierw za jej ręką, na ranę, którą niedawno zadał, następnie z powrotem na jej twarz, kiedy przemawiała, a chwilę potem oglądał już całe jej ciało odskakujące na mury. Nie komentował przy tym jej słów. Zwyczajnie stał w milczeniu, wodząc za nią wzrokiem.
Obserwując jak przemierza długość muru z wyciągniętymi na boki ramionami, zaczął szeptać pod nosem inkantację do jednego z zaklęć. Nie udało mu się jednak skończyć, gdyż został zaatakowany. Momentalnie sięgnął swoją prawą dłonią po rękojeść katany przy jego prawym boku. Wyciągając ostrze z pochwy, ciął jednocześnie, chcąc sparować środkiem głowni atak jej zanpaktou. Jego atak był pewny, podobnie jak jego myśli, nastawione już na kolejne posunięcia, jakie wykona zaraz po zablokowaniu. Po chwili jednak, jego pewność siebie zgasła, wraz z niknącym w powietrzu świstem tnącej powietrze kosy, a właściwie została złamana przez Chinatsę, podobnie jak ostrze wyciągniętej katany.
Siła ataku była zwyczajnie zbyt wielka, aby mógł ją zatrzymać. Na szczęście złamana katana zdołała sparować cięcie na tyle, aby nie zginął na miejscu. Z pewnością wielką rolę odgrywało również reiatsu, jakie wypuścił ze swojego ciała, celem zamortyzowania uderzenia. Niemniej jednak, jego stopy oderwały się od ziemi, a ciało poszybowało w górę, zatrzymując się dopiero na odległym o kilka, czy też kilkanaście metrów od jego pleców, kamiennym murze. Rękojeść katany puszczona swobodnie, uwolniła się z uchwytu jego dłoni, robiąc w powietrzu widowiskowy obrót, i wbijając się chwilę później w grunt, w sposób niedbały, pod sporym kątem, tępym końcem, pozbawionym czubka.
Pod wpływem uderzenia plecami o twardą strukturę, zdecydowana część powietrza wydostała się z jego ust na zewnątrz, niczym z balona, wraz z fragmentem śliny. Rana na jego torsie, prowadząca od prawego biodra, do lewego ramienia była głęboka. Jego oddech był ciężki, i momentami nawet trudno było mu go złapać. Przez dłuższą chwilę nie podnosił się. Kiedy jednak w końcu udało mu się pozbierać, z trudem podniósł się na nogi. Nie trzeba było być spostrzegawczym, aby wiedzieć, że w takim stanie nie da się kontynuować walki.
Sprawiał wrażenie żywego trupa. Jego ruchy stały się niebywale ospałe, niedbałe i niezdarne. Nawet nie sięgał już po broń, a uniesienie głowy do góry, aby spojrzeć na Chinatsę, było zbyt trudne.
Patrząc pustym wzrokiem w trawę metr przed nim, zatracił się w rozmyślaniach, a na jego twarzy zagościł ciepły uśmiech, niewidoczny z zewnątrz przez zasłaniające twarz włosy. Po chwili, z za ich fasady wydostał się szkarłatny kolor gęsto lejącej się krwi, ciągniętej w dół siłą grawitacji.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]


Karta Postaci |  Zanpaktou | Klan | Historia |  Kartoteka



[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#58 2015-05-10 15:50:02

 Chinatsa Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2012-09-27
Posty: 702
Imię postaci: Chinatsa Hikari

Re: Stary zniszczony ogród

Chinatsa przez ułamek sekundy uniosła lekko brwi a jej oczy rozszerzyły się ze ze zdziwienia. Nie sądziła, że będzie kiedykolwiek w stanie pokonać Hoffmana. To znaczy nie było to znowu takie trudne, miała przewagę bo i sam chłopak był osłabiony a osłabiony przeciwnik nie jest przeciwnikiem a i zwycięstwo jest nudne i zbyt proste. Chinatsa patrzyła jak Hoffman uderza o mur a potem już niemal się nie rusza. Tylko to, że stał na nogach dawało znak, że nie stracił przytomności. Ruszyła w jego kierunku, tym razem powoli i bardziej kobieco, jednak kosa wędrowała od dłoni do dłoni tnąc co chwilę powietrze z cichym świstem.
Dziewczyna widziała, że Hoffman nie ma siły dalej walczyć a krew spływająca po jego ciele i twarzy była tylko dowodem na to jaki jest obecnie słaby. Cóż, kiedyś Chinatsa pewnie by przeraziła się i próbowała jakoś go ratować ale teraz...
Nie potrafiła się określić. Nie wiedziała, czy stoi już po tej drugiej, ciemniejszej stronie, czy może jeszcze otacza ją niewielki blask. Tak czy tak, to nie była już ta sama osoba, Hoffman też nie był już taki jak kiedyś, tyle tylko, że on od początku udawał.
Kiedy była już przed nim niemal na wyciągnięcie dłoni skierowała w jego stronę broń i jej ostry czubek przyłożyła do jego podbródka unosząc go lekko tak, by mogła zobaczyć jego twarz. Jakież zdziwienie ją dopadło, gdy zauważyła u niego ciepły uśmiech. Dokładnie taki, jaki widziała dawno, dawno temu i tym razem jej serce drgnęło nie ze złości a ze smutku, choć jej oczy wciąż były zimne i puste. Patrzyła tak na niego przez chwilę, nawet otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale zaraz je zamknęła. Zamiast tego po prostu na niego patrzyła bijąc się z własnymi myślami i emocjami.
Z jednej strony mogła go teraz zostawić i odejść, tak jak on to zrobił z nią. Z drugiej, mogła go dobić, bo tego przecież pragnęła jeszcze jakiś czas temu.
Zamiast tego niewiele myśląc wybrała trzecią opcję. Odsuwając od niego kosę i wbijając w ziemię podeszła bliżej niego i chwytając go za podbródek tym razem własną dłonią siłą otworzyła mu usta i wrzuciła do gardła dwie tabletki po czym zasłoniła mu usta do czasu aż ich nie połknie. Może niewiele to da, ale zawsze coś. Kiedy podniosła oczy i popatrzyła w jego własne, nie było widać już w nich złości. Po prostu były puste.
Biorąc rękę z jego ust ponownie chwyciła kosę i stanęła obok niego opierając się plecami o murek i zadzierając głowę do góry patrząc w niebo.
Tym razem to ona nie odezwała się ani jednym słowem. Tak naprawdę nawet sama nie wiedziała co robić.
- Nuuuda. Dziwna jesteś.
Na zaczepne słowa Mamoru też nie odpowiedziała.
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]


"Jeśli mam wybierać między złem a złem, wolę nie wybierać wcale."

Karta postaci
Zanpaktou

Offline

 

#59 2015-05-11 10:59:45

 Hoffman Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

36646198
Call me!
Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2012-04-25
Posty: 2396
Punkty: 33
Imię postaci: Hoffman Moritsu

Re: Stary zniszczony ogród

Stał w bezruchu niczym posąg. Jego wzrok był pusty i nieruchomy, a jego uszy ślepo przyjmowały dźwięk każdego świstu przecinanego powietrza.
W końcu jego wzrok napotkał na swej drodze wysokie, skórzane buty, jednak nic sobie z tego nie robił. Nie reagował. Być może dlatego, że nie chciał, być może dlatego, że nie mógł.
Po chwili poczuł pod swoim podbródkiem chłód ostrza, który uniósł jego głowę tak, aby mógł widzieć twarz dziewczyny. Ze względu na jego zupełnie nieprzytomną głowę powodowaną raną, zupełnie zapomniał o tym, że się uśmiecha. Zdawszy sobie sprawę z tego, dopiero po chwili zwęził otwarte, łaknące powietrza usta, do pierwotnej, neutralnej postaci, w nieco sztuczny sposób. Nabierając powietrza nieco szybciej, jakby się do czegoś szykował, z trudem zaczął mówić.
- Na co czekasz? - zrobił krótką przerwę na parę kolejnych wdechów - Wykończ mnie.
Zdziwienie w jego oczach malowało się na całej ich powierzchni, wylewając się nawet na resztę jego twarzy. Ostrze, które przed chwilą miał na podbródku, gotowe zabić z mniejszym trudem niż niemogącą wlecieć w niebo muchę, zostało wbite w ziemię. Podążył za nim wzrokiem, zatrzymując się na tym widoku jeszcze przez kilka chwil. Jego wzrok powędrował w stronę Chinatsy mimowolnie, dopiero wtedy, kiedy siłą otworzyła mu usta i włożyła do nich rękę, wraz z tabletkami leczniczymi. Jego zdziwienie potęgowało się z każdą chwilą, jednak w obecnym stanie, nie miał na tyle siły, aby się przeciwstawić.
Kiedy Chinatsa wyciągnęła poplamioną krwią dłoń z jego ust, zakaszlał kilkakrotnie suchym kaszlem, kuląc się jeszcze bardziej. Tabletki nie wyleciały jednak z jego ust, co mogło oznaczać tylko jedno.
Niemal natychmiast poczuł się lepiej, jednak wciąż daleko było do stanu, który można było określić mianem ,,dobry", a narastające zmęczenie powodowane utratą zbyt dużej części reiatsu, z pewnością w tym nie pomagało.
- Popełniasz błąd... - wysapał
Powoli wyprostował się, ocierając po chwili wierzchem dłoni mieszaninę śliny z krwią z brody, która wcześniej nadawała mu żałosnego wyrazu twarzy.
Zaczął się odwracać powoli w stronę Chinatsy, i ponownie zaczął sięgać po broń w sposób niedbały i ospały. Z jego wnętrza wymknął się na zewnątrz uśmiech, którego nie potrafił zatrzymać, i który był bardzo podobny do poprzedniego, acz pewniejszy, i można było nawet odnieść wrażenie, że lekko zarozumiały. Tym razem sięgnął po dwie katany przy jego boku, na ukos, przeplatając przy tym ręce na krzyż. Dłonie drżały przy tym w lekki, niemal niewidoczny sposób.
- Czyżby nie powiedziała Ci, czemu się zastrzeliła? - kontynuował równie zmęczonym głosem co poprzednio, a zasłaniające większą połać jego twarzy, niedbale opadające włosy, nadawały mu jeszcze bardziej szaleńczego i nieoczekiwanego wyglądu - Przegrana powinna oznaczać tylko jedno. Jeśli nie zamierzasz mnie wykończyć to...
Ostrza zasyczały, wynurzając się z ciemności płaszcza. Łącząc obie rękojeści ich końcami, otrząsnął od siebie zasłaniające twarz włosy, obrzucając oczy Chinatsy zdecydowanym spojrzeniem.
- Śpiewaj do północy... gdyż nadszedł czas bólu! - wykrzyczał jakby kierował te słowa do Chinatsy, a jego trzymane w dłoniach katany zostały oplecione gęstą połacią fioletowego dymu, zasłaniającą cały oręż
Mgła szybko została rozwiana przez pojedyncze, mocne i energiczne machnięcie ręką, wynurzającą się z mgły na zewnątrz, do jego boku. Ręka nie trzymała już katany. W zaciśniętej mocno i pewnie dłoni, spoczywał pistolet czarnoprochowy.
- W takim razie ja to zrobię - dopowiedział szybkim tempem po chwili stagnacji
Koniec lufy, uniesiony w górę, przyległ gładko do podbródka, praktycznie w tym samym miejscu, w którym wcześniej przylegało ostrze kosy.
Huk, trzask, odgłos ponownie wzlatujących w górę ptaków, które ponownie zdążyły spocząć na trawie nieopodal i ścianach murów, i wreszcie odgłos rżącego konia Hoffmana, który najwyraźniej spłoszony, uniósł się na tylnych kopytach, a po chwili już zniknął za murami ruin w szybkim galopie.
Jego twarz stała się pusta, jak zahipnotyzowana. Nie było na niej ani krzty życia, a krew z ust pchana szybkim odrzutem głowy do tyłu, poszybowała w górę gęstym strumieniem.
W końcu, stopy zaczęły odrywać się od ziemi, a chwilę później, plecy przylgnęły twardo i ciężko do gruntu, wraz z policzkiem opadniętej luźno głowy.
Jego ciało, poczynając od opuszków palców wszystkich kończyn, zaczęło się rozkładać, zamieniając strukturę jego ciała na bardziej rozrzedzoną formę reiatsu, które unosząc się w górę, rozpływało się w powietrzu.


Karta Postaci |  Zanpaktou | Klan | Historia |  Kartoteka



[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#60 2015-05-16 21:35:53

 Chinatsa Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2012-09-27
Posty: 702
Imię postaci: Chinatsa Hikari

Re: Stary zniszczony ogród

Chinatsa słuchała słów chłopaka z na wpół przymkniętymi oczami nic nie mówiąc. Dopiero kiedy padły słowa w których Hoffman wspomniał tamtą dziewczynę otworzyła szerzej oczy i przeniosła na niego swoje spojrzenie.
- Ona stchórzyła. - wymamrotała przez zaciśnięte zęby. Dalej wierzyła, że jej wcześniejsza przeciwniczka tylko uciekła, nie mogła sobie jakoś wyobrazić, że przyczyniła się do czyjejś śmierci. Nie przypadkowego pustego, który ją zaatakował, a normalnego człowieka.
Na jego kolejne słowa uchyliła lekko usta i automatycznie ścisnęła mocniej kosę. Nie rozumiała, co oznaczały jego słowa.
Zupełnie jak sparaliżowana stała i patrzyła na to co się działo z chłopakiem. Kiedy zobaczyła pistolet, poczuła jak nieprzyjemny dreszcz przebiega po jej kręgosłupie.
- Co ty... - zaczęła jednak widząc jak przystawia sobie lufę do podbródka upuściła kosę, która upadła z głuchym odgłosem na popękane płytki niosąc za sobą donośne echo. Słysząc odgłos wystrzału rzuciła się w jego stronę, ale było już za późno. Zrobiła krok do przodu jednak widząc jego martwą twarz jej nogi jakby wrosły w ziemię. Nie mogła poruszyć ani jednym palcem, po prostu patrzyła przed siebie. Kiedy upadł na ziemię mogła tylko patrzeć jak jego ciało rozpada się i znika. Dopiero kiedy niemal całkiem zniknęło zmusiła się by zrobić krok do przodu i wyciągnąć rękę w kierunku rozpływającego się reiatsu jakby chciała je złapać, lecz zanim jej palce dotknęły jasnego blasku, reiatsu zniknęło całkowicie.
Długo stała i wpatrywała się przed siebie trzymając prawą dłoń wyciągniętą w kierunku nieba jakby sparaliżowana. Dopiero po jakimś czasie jej palce drgnęły a następnie zacisnęły się w pięść. Cofnęła się o kilka kroków, tak że stała znów niemal pod murkiem.
Jej myśli pędziły jak szalone, nie wiedziała, których ma się uchwycić i nawet nie zdawała sobie sprawy, że jej policzki są od jakiegoś czasu mokre a świat zaszedł lekką mgłą.
Jej usta zadrżały kiedy odwróciła się i z całej siły uderzyła pięścią w mur. Sporej wielkości wgniecenie sprawiło, że na murku pojawiło się kilka kolejnych szczelin i pęknięć.
- Ty... Obiecałeś być... Zawsze...
Opierając czoło o jego chłodne kamienie nabierała raz za razem powietrza próbując powstrzymać mdłości.
Mimo iż próbowała zebrać myśli, nie dawała rady więc jedyne co mogła zrobić, to podnieść kosę i odwracając się na pięcie puścić się biegiem prosto przed siebie, prawdopodobnie nieświadomie skierowała się w tą samą stronę co koń Hoffmana.
Mamoru nie odzywał się, czuł chyba, że nie powinien teraz rzucać docinkami i żartami, natomiast biegnąc przed siebie z ust Chinatsy wydobył się przeszywający i rozdzierający krzyk. Krzyk człowieka zupełnie rozbitego wewnętrznie, krzyk, który opuszczając jej gardło wydawał się wyrywać z niej coś jeszcze, każdy kawałek serca i duszy pozostawiając tylko pustą skorupę.


"Jeśli mam wybierać między złem a złem, wolę nie wybierać wcale."

Karta postaci
Zanpaktou

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.dbots.pun.pl www.polski-rp.pun.pl www.wwstizmagisterka1.pun.pl www.depefs2.pun.pl www.administracjaug10.pun.pl