Przyjęła jego pomoc i zeskoczyła z konia. Odesłała Inz by mogła swobodnie się poruszać. Rozejrzała się po pomieszczeniu z wymalowanym na twarzy "łaaaaaaa". Otrząsnęła się dopiero gdy Nass się do niej odezwał.
-Hmmm... Sake, musimy dokończyć tamto z plaży.
Zaśmiała się na wspomnienie jak to Chinatsa wyrwała mu butelkę z ręki i rzuciła ją hen w piach. I ten ból na twarzy Nassa gdy śledził jej tor aż do upadku. W jeszcze większe rozbawienie popadła gdy zrezygnował z czegoś do jedzenia pod pretekstem "nie umiem gotować". Wzięła go za rękę.
-A od czego jestem tu ja? Idealna kobieta potrafi gotować, pić sake, i zadowalać swojego mężczyznę...
Wskazała na siebie z przekonywującą miną.
-Ta-daaaa!
Offline
Gdy wzięła go pod ręke ochoczo się przybliżył i poczuł Jej przyjemne ciepło. Po rocznej włóczędze i treningach na pustyni poczuł się jak w niebie. Uśmiechnął się do Niej zadziornie i zaprowadził do stolika na którym niewiadomo kiedy pojawiło się sake i miseczki. Wskazał Jej miejsce i sam usiadł obok. Nalał im i wzniósł toast:
- Twoje zdrowie Ayame!
Narazie miał gdzieś gotowanie i jedzenie. Po głowie kołatały mu się ostatnie słowa Ayame... Odłożył miecz na podłogę obok siebie. Rozpiął ubranie na piersi ukazując tatuaże.
Offline
Nass po długiej chwili czekania na odpowiedź Ayame w końcu...znikł. Przeniósł się do świata ludzi. Ale wcześniej wypił jeszcze kolejkę. Zamierzał wrócić do jakby nie patrzeć uwięzionej w pałacu Ayame.
Zt.
Offline