Ogłoszenie


Ciekawostki i plotki
Ostatnie zmiany - 09.07.2016. Więcej tutaj
- WAŻNE! Wakacyjna gorączka - promocje, startery dla początkujących, inne bonusy!
- Nowi bohaterowie niezależni: Yasashii Chisaki oraz Koi no Hana
- WAŻNE! Dodanie nowej drogi rozwoju postaci (Cechy). Więcej tutaj
- Stworzenie świata alternatywnego. Więcej tutaj

#46 2015-01-09 13:33:20

Rafael

http://img521.imageshack.us/img521/117/ranga5espadayami.png

37827204
Zarejestrowany: 2012-05-01
Posty: 1122

Re: Bezkres pustyni

Więc Rafaelowi udało się zatrzymać krwawienie i jej stan się ustabilizował. Postanowił więc położyć ją w tym dość dziwnym stanie. Nie było widać po pustym przerażenia lub też litości po prostu był zdziwiony. Jej reakcją, dlaczego to zrobiła.. Sam przykucnął nad nią i trzymał rękę na szyi która była ranna po czym delikatnie zdjął ją i przetarł twarz dziewczyny robiąc ostrą smugę krwi.
-Głupia ile razy mam ci mówić że cię nie zabiję. Czego chcę ? Stworzyć coś z twą pomocą ale ty nie współpracujesz..
Po chwili padło kolejne pytanie.
-Ratuję ciebie.. Więc oszczędzaj siły
I spokojnie przystawił rękę nad nią i zaczął zbierać jakieś czerwone drobinki wyglądało to jak by zbierał krew która pokrywała jej ciało. Rafael Kompresował to dość znacznie. I powstawał z tego dość mały kryształek. Który lewitował w powietrzu. Kolejne słowa dziweczyny były dość niezrozumiałe przez espadę.
-Nie mam serca ? W sumie to prawda każdy pusty nie ma serca w końcu po czymś powstała ta dziura. Ty też chyba go nie masz ?
I pokazuje dziurę w swojej kratce piersiowej. A ona jakoś tak miała w szyi dziurę a w sumie nawet i dwie co prawda jedna się łatała.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]


http://www.mediafire.com/convkey/68dd/a40naqyl5aut7z8fg.jpg

Offline

 

#47 2015-01-17 00:26:29

 Nassanael

http://zapisz.net/images/726_da3d3021ec520.jpghttp://i.imgur.com/hl2Ru.jpg

21121123
Zarejestrowany: 2012-05-04
Posty: 866
Punkty: 24
Imię postaci: Nassanael

Re: Bezkres pustyni

- C..cco...? Robisz ze mnie kamyczek?
Pusta zaszamotała się lekko i pisnęła. Chyba dochodziła do siebie po samobójczej próbie. Wyciągnęła do Rafaela dłoń.
- Wybacz ale...nie ufam nikomu...a serce...kiedyś chyba je miałam. Czyli przeżyje?
Patrzyła mu w oczy.
Na pustyni zerwał się wiatr i gdzieś walnął piorun. Nadchodziła burza piaskowa ale wewnątrz bańki Rafaela byli od niej osłonięci.


W prozie wojny nie ma miejsca na piękno...
KP
Zan
Teka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#48 2015-02-09 10:05:31

Rafael

http://img521.imageshack.us/img521/117/ranga5espadayami.png

37827204
Zarejestrowany: 2012-05-01
Posty: 1122

Re: Bezkres pustyni

Rafael spokojnie spoglądał na Kotkę która prawie już nie była upaćkana krwią. Rana na szyi pustej już praktycznie zniknęła bez śladu teraz już kończył swoje zadanie. Jednak Arrancarka po raz kolejny zaczęła dziwnie pytać. Chyba nie ma innej opcji jak po prostu trochę wytłumaczyć.
-Nie, nie robię z ciebie tylko z tobą.. Aby zrobić z czegoś trzeba coś przekształcić w coś. A Ja ciebie nie przekształcam. Jesteś jedynie katalizatorem.
Starał się jakoś to wytłumaczyć ale ona była jakaś pusta. W sumie co się dziwić napadają w białą noc podczas kolacji. Espada w sumie skończył robotę leczniczą. Ale pusta podała do niego dłoń trochę nie rozumiał tego co robi więc nie robił nic tej ręce. Nadal był przykucnięty przy niej kończył to co zaczął. Czyli nadal trzymał rękę na jej szyi aby całkiem ją uleczyć. Był przez to był bardzo blisko.
-Przeżyjesz. Pewnie nawet i mnie.
Rafael patrzył na nią a ona jakoś tak na niego. Tymczasem na zewnątrz hulał wiatr. I burza szalała. Sprawiło to że Rafael skupił się trochę na wykrywaniu reiatsu. Ręka Rafael którą trzymał nad dziewczyną spokojnie ruszyła się do jego klatki piersiowej i kryształek znikł.
-To jak czujesz się już lepiej ?


[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Ostatnio edytowany przez Rafael (2015-02-09 10:06:50)


http://www.mediafire.com/convkey/68dd/a40naqyl5aut7z8fg.jpg

Offline

 

#49 2016-03-13 22:45:53

 Ayame Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

40450617
Call me!
Skąd: Warka ok. 60 km od Warszawy
Zarejestrowany: 2012-05-01
Posty: 664
Imię postaci: Ayame Kimura

Re: Bezkres pustyni

Wparowały we dwie w kręgu światła niczym zbawienie, czarno-niebiesko-czerwona smuga przebiegła jeszcze kilka metrów zanim można było jakikolwiek kształt rozpoznać. Ayame z kataną w ręku, niemal jak w chwale, za nią Chinatsa. Kimura wodziła wzrokiem w poszukiwaniu kogokolwiek. W końcu to Hueco Mundo nie? W każdej chwili mogą być nadziane na wykałaczkę i podane z oliwkami na przystawkę.
-No i gdzie ten anioł zemsty, co? Spóźnienia już dawno wyszły z mody. Poza tym kto to widział, by kobiety musiały czekać na faceta. Wstyd
Mówiła to z ponurym rozbawieniem. Już czuła w kościach, że nie będzie to przyjemne. Każdy włos już się jeżył.


Ekwipunek:
-papierosy i zapałki
-katana
-1 antyrei
-harmonijka ustna,
-notes,
-2 ołówki,
-bandaże,
-scyzoryk,
-Srebrny wisiorek z niebieską zawieszką w kształcie romba(+100 reiatsu),
-Koń


https://naforum.zapodaj.net/thumbs/023c6c1ac824.jpg



Battle Theme

Offline

 

#50 2016-03-14 20:08:31

 Chinatsa Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2012-09-27
Posty: 702
Imię postaci: Chinatsa Hikari

Re: Bezkres pustyni

Chinatsa rozglądnęła się po pustyni chociaż gdzie nie sięgnąć okiem widok był taki sam toteż szybko jej się to znudziło. Przeniosła spojrzenie na plecy Ayame i uśmiechnęła się lekko pod nosem. Mimo, że wyraźnie wyczuwała złość w głosie dziewczyny to przecież dobrze ją znała. Marudząca Ayame to ta Ayame, którą znała. Dobrze wiedzieć, że przynajmniej ona się nie zmieniła i pozostała taka jak była. Uspokajająco położyła jej dłoń na ramieniu.
- Na facetów zawsze trzeba czekać, muszą mieć ten element zaskoczenia.
Ściągając dłoń z jej ramienia zawierciła się w siodle jakby nie była pewna czy coś powiedzieć czy nie.
- A co tam u Ciebie w ogóle słychać Aya? Co porabiałaś przez ten cały czas?


"Jeśli mam wybierać między złem a złem, wolę nie wybierać wcale."

Karta postaci
Zanpaktou

Offline

 

#51 2016-03-14 21:36:43

 Nassanael

http://zapisz.net/images/726_da3d3021ec520.jpghttp://i.imgur.com/hl2Ru.jpg

21121123
Zarejestrowany: 2012-05-04
Posty: 866
Punkty: 24
Imię postaci: Nassanael

Re: Bezkres pustyni

Pustynia była piekielnie gorąca i nie wiał żaden wietrzyk. Totalna martwota i patelnia. Gorąco od razu wycisnęło z dziewczyn pot, nieważne w co były ubrane. Panowała wręcz nienaturalna cisza. Jak cisza przed burzą. Słychać było jak na pobliskiej wydmie zsypuje się strużka piasku a głosy dziewczyn brzmiały jak jakieś fałszywe nuty w pustej sali. Jakby całkiem za głośne i nie na miejscu. Albo to tylko takie wrażenie wywołane upałem i stojącym powietrzem...

Po długiej chwili dziewczyny mogły usłyszeć daleki szum i świst rozcinanego powietrza a także leciutkie dreszcze na skórze wywołane naciskiem energii duchowej. Leciutkim naciskiem. Szum urwał się gdzieś nad ich głowami. Ktoś tam stanął.
Długie, ciemne włosy i harmonijna postawa, intensywne, widoczne nawet z daleka, fioletowe oczy i jasny strój. Szeroki, szary szal na na szyi, sięgający ust. Wyglądał znajomo. Spojrzał się na dziewczyny. Nie wiadomo było co czai się w tym wzroku bo był chłodny i spokojny, bez wyrazu.
- Witajcie. Cieszę się, że tu jesteście. Nie mamy dużo czasu bo w każdej chwili może pojawić się morderca. Musimy coś ustalić. Wy nie dacie mu rady same ani ja nie dam mu rady sam a trudno przewidzieć co zrobi gdy tylko pojawi się w pobliżu więc dajcie mi swoje kryształy. Mi nie zabierze ich łatwo tak jak Wam. A myśl, że będzie je miał w swoich łapach jest dla mnie nie do zniesienia. Poza tym one...są dla mnie wsparciem podczas walki. Nawet nie wiecie jakim... - tutaj popatrzył się gdzieś w horyzont - i nie wiecie ile dla mnie znaczą jako kryształy klanu.
Znowu spojrzał na dziewczyny. W tym wzroku było już coś... determinacja.
- Pytajcie o co chcecie. Powiem Wam wszystko. Byle szybko. Musimy sobie ufać jeśli mamy współpracować.


W prozie wojny nie ma miejsca na piękno...
KP
Zan
Teka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#52 2016-03-15 07:30:37

 Ayame Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

40450617
Call me!
Skąd: Warka ok. 60 km od Warszawy
Zarejestrowany: 2012-05-01
Posty: 664
Imię postaci: Ayame Kimura

Re: Bezkres pustyni

Ayame odwróciła się przodem do Chinatsy ze złośliwym błyskiem w oku.
-A co mogłam robić? Opierdzielałam się jak zwykle. Hoffman zniknął to nikt nie truł mi dupy.
Jak tylko zamknęła usta usłyszała szum. Odwróciła głowę w kierunku skąd przybywał. Nie trzeba było mieć sokolego wzroku by wiedzieć, że zbliżał się Zafkiel. Z buta zaczął wydawać im rozkazy co się bardzo nie podobało Ayame.
-Po pierwsze Hoff nie jest mordercą. Możesz nawet na nim psy wieszać ale nie uwierzę że zabił kogokolwiek. Albo jeszcze inaczej: nazwij mordercą każdego z nas. Wszyscy mamy kogoś na sumieniu. Po drugie: Prawo do kryształów ma tylko Chinatsa. Nikomu prócz niej nie powierzę swojego kamienia. Każdemu z nas przypisane są umiejętności związane z kryształami. Nie zabierzesz ich nam wymuszając na nas zaufanie do siebie. Skoro nie wierzysz w to, że damy radę go unieszkodliwić z taką siłą jaką posiadamy w tym momencie to po co nas zebrałeś? Po co ta cała szopka?


Ekwipunek:
-papierosy i zapałki
-katana
-1 antyrei
-harmonijka ustna,
-notes,
-2 ołówki,
-bandaże,
-scyzoryk,
-Srebrny wisiorek z niebieską zawieszką w kształcie romba(+100 reiatsu),
-Koń


https://naforum.zapodaj.net/thumbs/023c6c1ac824.jpg



Battle Theme

Offline

 

#53 2016-03-16 19:45:07

 Chinatsa Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2012-09-27
Posty: 702
Imię postaci: Chinatsa Hikari

Re: Bezkres pustyni

Chinatsa parsknęła krótkim śmiechem na słowa Ayame. Tak, Ayame zdecydowanie nie zmieniła się nic a nic. Chwilę później słysząc  szum odwróciła głowę i zauważyła Zafkiela. Zeskoczyła z konia i przysłuchała się jego słowom. Kiedy skończył już otwierała usta, jednak Ayame ją uprzedziła. Z dumą popatrzyła na swoją przyjaciółkę i ucieszyła się, że ma jeszcze kogoś, kto przy niej nieprzerwanie trwa i jest jej lojalny. Chwilę milczała zastanawiając się co powiedzieć, jednak jedno wiedziała: To ona jest tutaj najwyżej w hierarchii i Zafkiel, czy mu się to podoba czy nie, musi się z tym liczyć. Zrobiła krok w jego stronę i założyła ręce na piersi posyłając mu ostre spojrzenie.
-Dobrze. Ustalmy kilka rzeczy - odezwała się patrząc mu w oczy. - To czy Hoffman kogoś zabił jeszcze się dowiemy od niego samego, więc powstrzymajmy się od oskarżeń. Kryształów nie oddamy, są nasze, poza tym i tak nie miałbyś wszystkich bo Hoffman też je posiada. Dodają nam siły a jeżeli uważasz, że dobrowolnie się jej pozbędziemy, to się mylisz. Nie skreślaj też nas tak od razu, bądź co bądź jest nas trzech a on jeden. I wciąż należy do MOJEGO klanu. Zebrałeś nas tutaj po to, żeby go powstrzymać, nie było mowy o oddawaniu Ci kryształów więc o tym zapomnij. Jeżeli mamy walczyć, to na równych zasadach. I żeby było jasne - dodała ostrzejszym tonem - decydujące słowo mam JA. Zabijanie Hoffmana nie wchodzi w grę, chyba, że zdecyduję inaczej więc lepiej uważaj. Miałam dużo czasu żeby wszystko przemyśleć i póki żyję to ty mnie będziesz się słuchał a nie na odwrót. Lepiej powiedz jaki masz plan bo czas najwyższy go poznać. Jeżeli masz coś ważnego do dodania, coś, co ukrywałeś przed nami, to chcę to usłyszeć teraz.


"Jeśli mam wybierać między złem a złem, wolę nie wybierać wcale."

Karta postaci
Zanpaktou

Offline

 

#54 2016-03-16 21:18:59

 Nassanael

http://zapisz.net/images/726_da3d3021ec520.jpghttp://i.imgur.com/hl2Ru.jpg

21121123
Zarejestrowany: 2012-05-04
Posty: 866
Punkty: 24
Imię postaci: Nassanael

Re: Bezkres pustyni

Zafkiel ze spokojem wysłuchał wywodów obu dziewczyn po czym zeskoczył na piasek pustyni obok nich. W jego wzroku pojawiło się coś smutnego. Spojrzał się gdzieś w bok a potem popatrzył Chinatsie w oczy. Mówiąc nie odrywał ich od Niej.
- A jak myślicie drogie dlaczego ja tu jestem? Skąd się tu wziąłem? Dlaczego jestem tym czym jestem? - tu zerwał z twarzy szal i odrzucił na bok, teraz dziewczyny mogły zobaczyć pozostałości jego zębatej maski pustego, które otaczały jego brodę - Myślicie, że skąd we mnie troska o klan Miyamoto i skąd znam Hoffmana? Mam dość jego wybryków ale nic nie mówiłem o zabijaniu więc się uspokójcie. I po prostu jestem realistą. Hoffman może zabić Was jednym ruchem obie naraz a wasza beznadziejnie naiwna pewność siebie może wykończyć i Was i mnie. Chinatso oczywiście, że Ty tu rządzisz. Ja jednak jestem o wiele silniejszy gdy mam kryształy przy sobie. Chociaż ich połowę. I wtedy wierzę, że będę mógł zapewnić Tobie i Ayame bezpieczeństwo. Wtedy będzie możliwy dialog. Inaczej nie mam pojęcia co tu się stanie. Oczekujesz od niego wyjaśnień? A jak wbije Ci miecz w plecy jak kiedyś mi? Własnemu ojcu?
Jego wzrok niemal przewiercał Chinatsę na wskroś. Trwało to długą chwilę a potem odwrócił się i znowu spojrzał na horyzont.
- Nie ukrywam, że nienawidzę go z całego serca. Ale nie chcę kierować się nienawiścią i skończyć jak on.


W prozie wojny nie ma miejsca na piękno...
KP
Zan
Teka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#55 2016-03-16 21:41:23

 Ayame Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

40450617
Call me!
Skąd: Warka ok. 60 km od Warszawy
Zarejestrowany: 2012-05-01
Posty: 664
Imię postaci: Ayame Kimura

Re: Bezkres pustyni

Ayame chwilę trwała w niemym osłupieniu a potem... a potem zaczęła się śmiać. Zgięła się wpół w siodle i śmiała do rozpuku. Gdy próbowała się uspokoić i choć przez moment przerwać ataki od nowa zaczynała się trząść ze śmiechu. Do tego stopnia nawet, że mało z konia nie spadła.
-O żesz kur**... Toć Ci niespodzianka! Ojciec Hoffmana! Ahahahaha! Nie pomyślałam, że będzie dane mi teścia spotkać!
Z trudem zeskoczyła na ziemię dalej krztusząc się śmiechem. Musiała aż podeprzeć się o ramię Chinatsy.
-Trzymaj mnie bo zaraz pęknę. Rodzinka prawie w komplecie, nie zdziwiłabym się gdyby to stuknięte dziecko z zegarkiem w oku było jego siostrą!
Otarła oczy które zaszły jej łzami rozbawienia, wciągnęła jeszcze powietrze by na dobre odegnać śmiech i wypuściła je powoli.
-Pardon Tatuś, ale bez szans, mógłbyś się okazać nawet królową Anglii a kryształów i tak nie zobaczysz. Chinatsa jest przywódczynią i tylko jej rozkazy uznaję. Nie ma siły która przekonałaby mnie by złamać jej słowa. Poza tym łączy nas przyjaźń i prędzej dałabym się zjeść po kawałku niż dałabym ją zadźgać Hoffmanowi. Poza tym już nieraz Hoff posmakował mojego miecza, jestem a raczej byłam jego kobietą i wie na co mnie stać. A Ty nie wiesz na co stać nas Obie gdy zjednoczymy siły.
Trzymała wciąż rękę na ramieniu Chinatsy jakby na potwierdzenie jej słów.


Ekwipunek:
-papierosy i zapałki
-katana
-1 antyrei
-harmonijka ustna,
-notes,
-2 ołówki,
-bandaże,
-scyzoryk,
-Srebrny wisiorek z niebieską zawieszką w kształcie romba(+100 reiatsu),
-Koń


https://naforum.zapodaj.net/thumbs/023c6c1ac824.jpg



Battle Theme

Offline

 

#56 2016-03-17 19:51:20

 Chinatsa Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2012-09-27
Posty: 702
Imię postaci: Chinatsa Hikari

Re: Bezkres pustyni

- Nie ma mowy, nie oddamy ci kryształów tym samym pozbawiając się części siły. My też jesteśmy realistkami. - powiedziała pewnym i nie znoszącym sprzeciwu głosem patrząc jak ściąga szal. wzmianka o ojcostwie nieco zbiła z topu Chinatsę i dobrze, że Ayame odezwała się pierwsza, bo nie nie wiedziała co miała w tym momencie powiedzieć dlatego reakcja przyjaciółki ją uratowała. Dała jej się wygadać choć sama z chęcią parsknęłaby śmiechem na ową nowinę. Ocknęła się dopiero kiedy poczuła dłoń przyjaciółki na swoim ramieniu.
- Ayame ma rację. - potwierdziła jej słowa unosząc wysoko głowę i prostując plecy. - Obydwie znamy Hoffmana i wiemy, czy jesteśmy w stanie go pokonać a o ile mnie pamięć nie myli to za każdym razem gdy walczyłyśmy ramię w ramię, przeciwnik nie miał szans. - dodała dumnie -Tak jak mówiłam, kryształów nie oddamy, styl walki Hoffmana znamy a i on, jestem pewna, wolałby nas nie zabijać. Nie wiem jakie są relacje między wami i co was poróżniło, ale skoro nie chcesz się stać taki jak on, to uszanujesz naszą decyzję, albo spadamy stąd i z Hoffmanem będziesz radził sobie sam.


"Jeśli mam wybierać między złem a złem, wolę nie wybierać wcale."

Karta postaci
Zanpaktou

Offline

 

#57 2016-03-17 20:11:42

 Hoffman Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

36646198
Call me!
Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2012-04-25
Posty: 2396
Punkty: 33
Imię postaci: Hoffman Moritsu

Re: Bezkres pustyni

Ziarnka piasku unosiły się, tańcząc przy sporadycznych powiewach wiatru, niczym przypływ odprawiając je falami w jednym kierunku, aby za chwilę ponownie je zawrócić. Widać, taki stan sprzyjał utrzymaniu równowagi na pustyni nawet w tej materii. Przypływy jak w przypadku oceanów, które przynosiły ze sobą różne wiadomości, tak i tutaj, kolejny podmuch wiatru przyniósł ze sobą dźwięk, a konkretniej - spokojną melodię, która jako jedyna w tym momencie przebijała się przez zasłonę z piachu.
- Tik, tak, tik,
Tokei no hari ga, (Wskazówka zegara)
Oboete otonashiku chiisana yume. (Przypomina ciche/spokojne, małe marzenie)

Trudno było określić miejsce, z którego dokładnie melodia dochodziła, zwłaszcza w momencie w którym jej treść była ledwo słyszalna, jednak kobiecy głos, który ją śpiewał był doskonale znany obu dziewczętom.
Głos zamilkł, na kilka chwil, pozostawiając za sobą pustkę i domysły. Niebawem znów stał się słyszalny, wykluczając możliwość występowania omamów słuchowych, jednak nadal pozostawał cichy.
- Tik, tak, tik,
Shikabane sakebi wo, (Krzyki żywych trupów)
Wasurete nokoru inazuma yori. (Zostaną błyskawicznie zapomniane)

W końcu, po kolejnej chwili stał się znacznie głośniejszy, i wyraźniejszy niż poprzednio, co zwiastowało zbliżanie się potencjalnego zagrożenia.
- Tik, tak, tik
Hajimari no kehai, (Początek zniszczenia)
Heiwa no owari, kioki umareta (Koniec pokoju, narodziny szaleństwa)

Zza lekko opadającej już, pisakowej kurtyny, powoli zaczęły się wyłaniać dwie postacie. Nie stanowiło to jednak wielkiego problemu w ich identyfikacji. Po charakterystycznym chodzie Hoffmana, ukrytego pod zaniedbanym płaszczem i maską oraz po krzykliwym, wyróżniającym się stroju jego towarzyszki, bardzo łatwo było ich poznać.
Oczy chłopaka wytężały się od początku przybycia do Hueco Mundo, w poszukiwaniu mężczyzny zwącego się Zafkielem, od którego dostał w liście powiadomienie o jego obecnej lokalizacji. Zaklął w myślach przypominając sobie jego treść, mając na myśli możliwość padnięcia ofiarą zwykłego, głupiego żartu. W końcu przez tyle czasu poszukiwań i odnajdywaniu kolejnych, mylnych oraz nic nie wartych tropów, trudno było utrzymać nadzieję na pozytywny rezultat. Jednak oto wreszcie, zza małej, tańczącej na wietrze ściany piasku, stawały się dla nich coraz wyraźniejsze trzy postacie.
To nie są puści. Co najwyżej Arrancarzy, jednak oni rzadko chodzą w grupach. Czyżby to była kolejna pułapka Zafkiela? Posiłki? Nieistotne. Jeśli on tutaj jest, nikt mnie nie powstrzyma. Zabiję wszystkich, nieważne kto za nim stoi.
Od początku, czyli od momentu otrzymania listu, do samego końca podróży, której krańcem okazało się Hueco Mundo, w głowie Hoffmana kotłowała się niezliczona ilość myśli na temat możliwości przebiegu najbliższych chwil. Wiedział jedno - idzie walczyć na śmierć i życie z nieznanym przeciwnikiem, który zdawał się wiedzieć o Hoffmanie niemal wszystko, a rezultat tej potyczki miał determinować kreślącą się nad nim i wszystkimi tymi, których znał przyszłość. Mimo wyjątkowo nieprzychylnej mu sytuacji, znajdowaniu się na nie swoim terenie i braku istotnych informacji, nie powstrzymywało to jego kroków, ani też nie zniekształcało jego myśli. Właściwie, można by powiedzieć, że odganiał je od siebie jak najdalej, aby nie stały się dlań przeszkodą w osiągnięciu swego celu.
Odczuwał wiele emocji. Począwszy od ekscytacji na myśl o zerwaniu ,,maski" Zafkiela, pod którą ukrywał się nieznajomy wróg, przez ulgę na myśl o wreszcie kończącym się koszmarze jaki zgotował, aż do obaw powodowanych nieznajomością przyszłości i swego przeznaczenia - właśnie te ostatnie emocje starał się odganiać od siebie najbardziej.
Zbliżali się. W tym momencie dzieliły ich już zaledwie dziesiątki metrów.
- Tik, tak, tik
Uso nara dake mo, (Nawet jeśli to wszystko wydaje się być kłamstwem)
Watashiwa mada kimi no unmei desu. (Jestem Twoim przeznaczeniem)

Kurtyna opadła niemal wraz z końcem melodii, a Kobieta w końcu zatrzymała się, stając tuż obok Hoffmana, który do niej dołączył.
Jej wzrok - wyraźnie szyderczy i pogardliwy, kierował się raz na Ayame, to raz na Chinatsę, w przeciwieństwie do Hoffmana, którego oczy pozostawały statyczne, wbite w jedną, męską twarz stojącą po środku, wyrażające nienawiść i żądzę mordu.
- Zafkiel... - przemówił jako pierwszy, sięgając ręką do swojej twarzy, aby zdjąć maskę, pod którą się ukrywał przez ostatni rok. Kiedy wreszcie udało mu się ją zdjąć, odrzucił ją niedbale i niechlujnie na bok, nie odrywając wzroku od swojego celu - Wreszcie się spotykamy. Tym razem mi nie uciekniesz. Gotuj się na śmierć.
Ostrze jego zanpakutou powoli zaczęło ukazywać swoją nagość przy wysuwaniu z pochwy, idealnie odbijając świtało pustynnego księżyca.
W tej chwili liczył się tylko on. Poza obiektem swojej obsesji, którą istotnie stał się dla Hoffmana Zafkiel, nie widział zupełnie nic. Właściwie, nawet nie zamierzał zmieniać tego stanu rzeczy, aby dodatkowo nie rozpraszać się przed tym co nadejdzie. Doskonale wiedział, iż będzie potrzebował wszystkich swoich sił, umiejętności, wiedzy wypływającej ze zdobytego przez całe życie doświadczenia, i całej mocy, którą udało mu się zgromadzić. W związku z tym nie było miejsca na wahanie - musiał pozostać skupiony. Zupełnie mimo uszu puszczał wszystko inne, łącznie ze słowami swojej towarzyszki, która teraz rozpromieniała uśmiechem obnażającym jej białe zęby w pełnej krasie.
- Witajcie... - przywitała się z gracją, cofając jedną nogę do tyłu i lekko unosząc rękami spódnicę w staromodnym geście, po czym ponownie zwróciła wzrok najpierw na Chinatsę, a następnie szybko na Ayame - ... Cykorze, Bezguście - skwitowała je z szyderczym tonem
Tak oto, wreszcie cały klan Miyamoto, ze wszystkimi swoimi przedstawicielami, emocjami, waśniami, w pełnej okazałości, znalazł się w jednym miejscu, w istnym, pustynnym kotle.
Cokolwiek tu się wydarzy, ukształtuje to zarówno przyszłość, jak i przeszłość. Czas nie oszczędzi nikogo i niczego... Oby ból przyniósł ukojenie.


Karta Postaci |  Zanpaktou | Klan | Historia |  Kartoteka



[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#58 2016-03-17 23:29:28

 Nassanael

http://zapisz.net/images/726_da3d3021ec520.jpghttp://i.imgur.com/hl2Ru.jpg

21121123
Zarejestrowany: 2012-05-04
Posty: 866
Punkty: 24
Imię postaci: Nassanael

Re: Bezkres pustyni

Zanim przybył Hoffman wraz ze swoją muzykalną, władczą towarzyszką, Zafkiel znowu ze spokojem wysłuchał odpowiedzi dziewczyn i uśmiechnął się. Skłonił głowę przed Chinatsą.
- Może być z Ciebie świetna przywódczyni. Ale życie weryfikuje brutalnie wszystkie nasze przekonania, mniemania i przede wszystkim decyzje. Zapamiętasz jeszcze moje słowa - potem zwrócił się do Ayame i ton jego głosu stał się lekko niemiły, jakby osądzający - Nie skomentuje Twojego zachowania i wypowiedzi. Nie chcę niepotrzebnych sprzeczek na które nie mamy... - tu usłyszał dziewczęcy śpiew - ...czasu. Nabierzesz jeszcze szacunku do odpowiednich rzeczy.
Odwrócił się w stronę nadchodzących postaci i nieprzerwanie wbijał w nie swój wzrok. Oparł dłoń na rękojeści swojej katany, która zdawała się leciuteńko drżeć. A może to tylko rozgrzane powietrze powodowało takie wrażenie? Zacisnął na niej palce i stał niczym słup soli. Pobieżnie obejrzał towarzyszkę Hoffmana ale zaraz wrócił do niego samego.
Ich spojrzenia skrzyżowały się niemal namacalnie. Gdy Hoffman wyciągnął miecz Zafkiel w tym samym momencie, w identyczny niemal sposób wyciągnął swój. Było w tym coś dziwnego. Tak samo jak Hoffman ustawił się do niego, tak samo on względem niego. Jak lustrzane odbicie. Z dzikim niemal zainteresowaniem wpatrzył się w jego twarz gdy zrzucił maskę. Odpowiedział na wyzwanie lekko obniżonym tonem głosu.
- Hoffman. Długo czekałem by osądzić Twoje grzechy.
Katana w jego ręku zauważalnie zadrżała i chyba lekko zmieniła kolor na czerwonawy. W powietrzu dało się wyczuwać obecność energii duchowej, stopniowo coraz potężniejszej aż Chinatsie zrobiło się niedobrze i zakręciło w głowie. Wtedy reiatsu przestało wzrastać i utrzymało się na obecnym poziomie a nawet trochę spadło. Energia była bardzo silna ale jakby chwiejna i dziwnie działała na osoby w jej zasięgu. Chinatsie pociekło kilka kropel krwi z nosa i poczuła się na powrót lepiej. Ayame przeszły dziwne dreszcze, od czubka głowy po koniuszki palców u stóp.
Między Zafkielem a Hoffmanem przeleciał tuman kurzu...


W prozie wojny nie ma miejsca na piękno...
KP
Zan
Teka
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#59 2016-03-19 16:03:40

 Ayame Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

40450617
Call me!
Skąd: Warka ok. 60 km od Warszawy
Zarejestrowany: 2012-05-01
Posty: 664
Imię postaci: Ayame Kimura

Re: Bezkres pustyni

W Ayame aż poprzewracały się wszystkie narządy gdy tylko usłyszała znajomy głos. Powstrzymała między innymi: odruch wymiotny, rzut butem na odległość, atak pazurami i zabójczy wrzask.
A już ledwo się powstrzymywała gdy to małe, wkurwiające dziecko się odezwało.
-Jeśli już skończyłaś swoją kołysankę rozpaczy, śmierci i nienawiści to poproś Hoffmana by Ci zmienił pieluchę i spierdalaj do łóżka. I uważaj bo dzisiaj w nocy potwory pożerają takie małe, zatrute kruszynki. Mam nadzieję, że i Ciebie nie ominą.
Ayame nawet nie zwróciła na nią spojrzenia. Widać było, że ma ochotę osobiście wydusić z niej życie jednak teraz nie ona była najważniejsza. Założyła ręce na piersi a cichym gwizdnięciem odesłała Inazumę. Koń za pomocą swych umiejętności przetransportował się w inne miejsce. Ayame nie mogła pozwolić sobie na utratę takiego zwierzęcia.
-Hoffman, gdzie Twoje maniery? Dwie kobiety tu stoją a Ty nie raczysz ich przywitać? Czy wraz z mózgiem utraciłeś też uprzejmość? Gdzie ten cholerny dżentelmen?
Głos miała przesycony lodem. A z oczu ciskała błyskawice.
-Nikt tu się nie będzie mordował, przynajmniej dopóki nie dowiemy się o co w tym wszystkim chodzi, jak to się zaczęło, o co poszło i czemu chcecie sobie łby poodrywać.


Ekwipunek:
-papierosy i zapałki
-katana
-1 antyrei
-harmonijka ustna,
-notes,
-2 ołówki,
-bandaże,
-scyzoryk,
-Srebrny wisiorek z niebieską zawieszką w kształcie romba(+100 reiatsu),
-Koń


https://naforum.zapodaj.net/thumbs/023c6c1ac824.jpg



Battle Theme

Offline

 

#60 2016-03-19 20:34:31

 Chinatsa Miyamoto

http://i.imgur.com/g4UtLJM.png

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2012-09-27
Posty: 702
Imię postaci: Chinatsa Hikari

Re: Bezkres pustyni

Chinatse ucieszyły słowa Zafkiela tym bardziej, że całkiem niedawno też je usłyszała a to wskazywało, że jednak może nie jest taka beznadziejna jak myślała. Nie zdążyła jednak nic powiedzieć bo do jej uszu doszedł znajomy głos a na horyzoncie pojawiły się dwie sylwetki.
Mimo, że Chinatsa zdawała sobie sprawę że owa szalona dziewczyna nie zabiła się tamtej pamiętnej nocy (podobnie jak Hoffman później) to i tak poczuła się dziwnie widząc ją, ponownie przepełnioną pychą i arogancją. Jej towarzysz był jej również znany, i choć wciąż miał maskę na twarzy, to Chinatsa dobrze wiedziała kto to.

Jej pięści zacisnęły się kurczowo a serce zaczęło mocniej bić. Długo czekała na to spotkanie i nie wiedziała jak ma się zachować. Byłoby łatwiej gdyby nie było z nim tej szalonej dziewczyny i Zafkiela. Prawdopodobnie od razu rzuciłaby się na niego z pięściami a tak to... mimo całego przygotowania chęć walki z nim jakoś zniknęła. Nie znaczyło to, że nie dażyła go już nienawiścią, po prostu najchętniej odwróciłaby się na pięcie i odeszła a gdy ściągnął maskę i usłyszała jego głos, jej nogi lekko zadrżały. Przez ułamek sekundy naprawdę chciała się oddalić żeby nie musieć już na niego patrzeć, ale przecież nie może tak zostawić Ayame. Sytuacji nie poprawiał fakt, że Hoffman w ogóle nie zdawał się ich zauważać pochłonięty całkowicie samym Zafkielem. Dodatkowo jej humoru nie poprawiły słowa owej szalonej dziewczyny. Popatrzyła na nią zimnym wzrokiem powstrzymując się od komentarza wiedząc, że to i tak nic nie da. Tamtej nocy to ona, Chinatsa, wygrała i to był fakt. Patrząc z góry na szaloną dziewczynę zmierzyła ją od stóp do głów nie zaszczyciwszy żadnym słowem pokazując tym samym swoją przewagę nad nią.
Siła reiatsu Zafkiela sprawiła na chwilę, że poczuła nudności a z nosa kapnęło kilka kropel krwi, które szybko wytarła słuchając słów Ayame. Oczywiście zgadzała się z nią w duchu ale ponowne spotkanie Hoffmana po tak długim czasie nie sprawiło wcale, że poczuła się pewniej albo radośniej. Tak naprawdę czuła się całkowicie... obojętnie. Oczywiście nie chciała by ktokolwiek się tutaj mordował, ale też nie wiedziała jak przerwać tę spiralę szaleństwa między nimi. Domyślała się, że słowa nie sprawią by Hoffman nagle zaczął się przed nimi kajać, już ona dobrze go poznała.
Jeszcze kilka miesięcy temu czułaby radość na widok dawnego przyjaciela a teraz... cóż, był dla niej jak ktoś niemal obcy, ale nie dla Ayame i chyba tylko lojalność w stosunku do niej nie pozwalała jej opuścić tego miejsca.
- Hoffman...
Niemal bezwolnie zrobiła kilka kroków do przodu w kierunku buntownika wyciągając po drodze katanę, jednak w połowie drogi zatrzymała się jakby rozumiejąc nagle swoje zachowanie. Opuściła z rezygnacją dłoń trzymającą broń i zerknęła szybko przez ramię na Ayame jakby szukała u niej wskazówki co powinna zrobić.
Bo tak naprawdę jeszcze nigdy nie czuła się tak zagubiona jak teraz.


"Jeśli mam wybierać między złem a złem, wolę nie wybierać wcale."

Karta postaci
Zanpaktou

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.rosjoznawcy.pun.pl www.juvent.pun.pl www.polishspeedwaymenag.pun.pl www.timik-wirtualny-swiat.pun.pl www.gra-naruto.pun.pl